wtorek, 27 maja 2014

#25

- Przeziębisz się - dochodzi do mnie głos Wojtka. Chwilę później na moich ramionach ląduje jego ciepła bluza - nie płacz. Nie warto - przytula mnie do siebie.
- Słyszałeś? - pociągnęłam nosem.
- Przypadkiem.. - westchnął.
- Głupia jestem, prawda ? - zaśmiałam się lekko.
- Nie jesteś - całuje mnie w czoło - kochasz go ?
- Nie - mówię patrząc mu w oczy - ale cały czas boli mnie to, że po raz kolejny ktoś się mną tak zabawił - spuszczam głowę w dół i zaczynam szlochać.
- Spójrz na mnie - podnosi mój podbródek tak, żebym mogła patrzeć mu w oczy - to nie twoja wina - ociera kciukiem łzy spływające po moich policzkach - teraz musisz mu pokazać, co stracił.
- Myślisz? - uśmiecham się lekko.
- Ja nie myślę, ja to wiem moja droga - podał mi rękę i pomógł wstać.
Wracam do środka z o wiele lepszym  nastawieniem. Jakoś nie denerwuje mnie ta plastikowa lala, siedząca obok niego. Ba! Nie denerwuje mnie on sam! Wojtek ma rację. Przecież nie mogę całe życie się nad sobą użalać.
Kiedy dochodzimy do stolika, orientuję się, że przez cały czas trzymałam Włodiego za rękę. Spojrzałam na nasze splecione dłonie, później na Wojtka. Uśmiechnął się do mnie szeroko. No i jak tu mieć przy nim doła? Nie da się! Do stolika dosiadła się Ola, dziewczyna Karola, więc było tylko jedno wolne miejsce. Zajął je Wojtek. Spojrzałam na niego spod byka.
- Oj no chodź tu - wywrócił oczami i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Dziękuję bardzo panie łaskawy - zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Przepraszam panią bardzo - obok nas zmaterializował się jakiś facet w garniaku.
- Tak? - patrzę na niego zaskoczona.
- Chciałbym zamienić z panią kilka słów na osobności.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Spokojnie, tutaj nie ma nic niemoralnego - śmieje się.
- Jasne -  przepraszam towarzystwo i odchodzę na bok.
- Widzi pani, chcemy, żeby nasz lokal się trochę rozwinął.
- Nie bardzo rozumiem, do czego pan zmierza.
- Już przechodzę do sedna sprawy. Otóż od jakiegoś czasu szukaliśmy osoby, która mogłaby umilać czas naszym klientom. Wraz z menagerem chcielibyśmy zaproponować pani pracę u nas.
- To na prawdę miło z państwa strony, tyle tylko, że uczęszczam do liceum i..
- Ale to chyba żaden problem. Chodzi nam głównie o weekendy. Oczywiście nie wszystkie. Znaleźlibyśmy kogoś jeszcze, także śpiewałaby pani na zmianę z tą osobą.
- No nie wiem.. - wzdycham lekko.
- Spokojnie. Tutaj jest moja wizytówka. Proszę zadzwonić jak się pani namyśli - podaje mi kartkę papieru i odchodzi. Wracam do stolika i opowiadam co i jak.
- I ty się nie zgodziłaś?! - burzy się Kuba - pójdziesz do tego gościa teraz i powiesz, że przyjmujesz propozycję.
- Daj spokój - wywracam oczami.
- Nie! Idziesz tam grzecznie. W tej chwili!
- Tak no. I co ja powiem tacie ? - tonący brzytwy się chwyta, prawda?
- Przestań. Doskonale wiesz, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Denerwujesz mnie wiesz? - obdarzam Rudego nienawistnym spojrzeniem.
- Też cię kocham, a teraz zapraszam - łapię mnie za rękę i ciągnie w stronę baru - może pan poprosić właściciela?
Po chwili przed nami stoi ten sam facet, z którym rozmawiałam wcześniej.
- Ta pani się zdecydowała.
- Szybko - zaśmiał się - w takim razie zapraszam do biura podpisać umowę.


Wyszłam z gabinetu i wolnym krokiem kierowałam się w stronę stolika.
- O kurwa - Kuba patrzył na mnie z przerażeniem.
- Tak Jakubie, radzę uciekać - warknęłam na niego.
- Miło było was poznać - krzyknął i wybiegł z lokalu. Gonić go nie goniłam. Przecież wiadome jest, że będzie na mnie koczował przed wyjściem - kiedyś mi za to podziękujesz - powiedział zamykając mnie w mocnym uścisku.
- Chodźmy do środka. Zimno się zrobiło - zaśmiałam się.
- Czyli nie jesteś zła ? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do środka, śmiejąc się.


Siatkarze Zaksy wyjeżdżają za jakieś 10 minut, a ja zamiast siedzieć w szkole, stoję z Kubą koło hotelu, w którym się zatrzymali i staram się nie rozkleić.
- Będę tęsknić - mówię wtulając się w niego.
- Wiem mała, ja też - całuje czubek mojej głowy - opiekuj się nią - zwraca się do Wojtka, który stoi obok nas.
- O każdej porze dnia i nocy - puszcza mi oczko.
- Idź już, bo rozkleję się jeszcze bardziej - wzdycham lekko.
- Kocham cię Nika - szepcze mi do ucha, kiedy przytula mnie ostatni raz przed wyjazdem.
- Ja ciebie też Kubuś - całuję go w policzek i pcham w stronę autokaru.
Kiedy odjeżdżają, nie powstrzymuje już łez. Brakowało mi go cholernie, a 24 godziny to zdecydowanie za mało na nadrobienie czasu rozłąki.
- A ty czasem nie powinnaś być w szkole ? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy ? - zaśmiałam się.
- W takim razie w ramach odpokutowania idziesz ze mną na trening.
- Chyba żeś na głowę upadł.
- Nie wydaje mi się - zaśmiał się i pociągnął w stronę hali.
Jak się okazało, dzisiejszy trening mieli mieć dopiero o 16. Jest 12, a o 14 mamy trening z dziewczynami.
- No i po co mnie tu przyciągnąłeś? Zresztą nie wydaje mi się, żebym po swoim treningu miała siłę latać za piłką.
- Dlatego doznałaś tego zaszczytu i będziesz miała trening indywidualny - wyszczerzył się, otwierając drzwi do hali. Poszłam do szatni się przebrać. Włosy związałam w niedbałego koka i skierowałam się na halę.
- Dłużej pindrzyć to się nie da? - zaśmiał się Włodarczyk.
- Jak ci zaraz pieprznę tą piłką, to odwiedzisz rodzinę na Marsie - warknęłam.
- Złość piękności szkodzi - puścił mi oczko.
- Mi to już chyba nic nie zaszkodzi - powiedziałam siadając na parkiecie.
- Nie wydaje mi się.
Zignorowałam jego ostatnie słowa i zaczęłam się rozciągać. Po krótkim rozgrzaniu mięśni, wzięliśmy się za odbijanie.
- Skoro ci tak dobrze idzie odbijanie, to może sprawdzimy cię w polu zagrywki?
- Nie ma opcji - spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Dlaczego?
- Bo muszę już iść - odwracam się i zmierzam w kierunku drzwi.
- Nigdzie nie idziesz koleżanko - zaśmiał się. Złapał mnie za rękę i pociągnął za linię dziewiątego metra - zademonstruj co potrafisz. - wcisnął mi piłkę do rąk.
- Nie umiem - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Słucham?
- Nie potrafię. 
- Serio ? - zaczął się śmiać.
- Wiedziałam, że tak będzie - westchnęłam lekko, rzuciłam mu piłkę i po raz kolejny próbowałam wrócić do szatni.
- Przepraszam, myślałem, że żartujesz - zagradza mi drogę - chodź, nauczę cię.
Znowu stoję za białą linią, znowu mam w rękach piłkę. Wojtek pokazuje mi, jak to powinno wyglądać.
- To jest bezsensu. I tak się tego nie nauczę - mówię zrezygnowana. Wojtek podchodzi do mnie i pomaga mi stanąć w odpowiedniej pozycji.
- Teraz wystarczy, że prostą i usztywnioną ręką uderzysz w piłkę - uśmiecha się.
Podrzuciłam żółto-niebieską mikasę do góry i staram się uderzyć odpowiednio w okrągły przedmiot. Nie doleciała nawet do połowy.
- Spokojnie, spróbuj jeszcze raz.
- Mhm - mruczę zrezygnowana.
- Nie usztywniasz ręki - mówi stając za mną - musisz wykonać zdecydowany ruch - łapie moją rękę powyżej nadgarstka, podrzuca piłkę i w odpowiednim momencie pomaga mi uderzyć.
- Widzisz - uśmiecha się lekko, kiedy odwracam się do niego przodem.
- Tylko szkoda, że sama nie potrafię - dźgam go w bok i łapię za kolejną piłkę.
Kolejne zagrywki szły mi coraz lepiej.
- Udało się - pisnęłam, kiedy piłka przeszła na drugą stronę. Z tego szczęścia rzuciłam się na Wojtka. Szkoda tylko, że nie zdążył mnie złapać i po chwili oboje leżeliśmy na parkiecie. Ja oczywiście miałam ten "zaszczyt",  że leżałam pod nim.
- Jestem z ciebie dumny - uśmiechnął się.
- Ja z siebie też, ale możesz już ze mnie zejść.
- Nie mogę - odgarnął z mojej twarzy niesforny kosmyk, który wydostał się z koka.
- Bo?  - odpowiedzi nie dostałam. Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej.
- Tak myślałam, że tu bę... oj. Nic nie widziałam! - krzyknęła Marlena zakrywając oczy.
Wojtek w ułamku sekundy był na równych nogach. Podał mi rękę i pomógł mi wstać.
- To ja się już będę zbierać - podrapał się z zakłopotaniem po karku - do zobaczenia - dał mi przelotnego całusa w policzek i wybiegł z hali.
- Cześć - odpowiedziała Marlena powstrzymując śmiech - nie wiedziałam, że wy tak na poważnie już.. - poruszyła charakterystycznie brwiami.
- Ale my nie..
- Jasne - zaśmiała się - ślepa to ja jeszcze nie jestem kochana - poklepała mnie po policzku. Na hali zaczęły zbierać się dziewczyny, więc skończyłyśmy rozmawiać na niewygodny dla mnie temat. W zamian za to, przez cały trening Marlena posyłała mi głupawe uśmieszki i spojrzenia. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy na trybunach zasiedli siatkarze.
- Boże Nika, coś ty taka rozkojarzona dzisiaj byłaś? - Marlena spojrzała na mnie, po czym wzrok przeniosła na Wojtka. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
- Nie wyspałam się - wzruszyłam ramionami - będę się zbierać, bo jadę z tatą na zakupy - do jutra - cmoknęłam ją w policzek i skierowałam się do wyjścia. Wojtek posłał mi lekki uśmiech i poszedł się rozgrzewać. Przebrałam się najszybciej jak się da. Chciałam uniknąć zbędnych pytań ze strony Marleny.
- Gdzie tak pędziesz ?- zaśmiała się, widząc jak wybiegam z hali.
- Na zakupy - wyszczerzyłam się.
_________________________________
Jeeeeeny, jaki długi ten rozdział xD
Pogrzało mnie na maxa, zdążyłam skończyć bloga o Kłosiku, a już mi wpadł pomysł na kolejnego :D
W prawdzie mam tylko zarys, ale zawsze coś, prawda :D ?
Pozdrawiam ;*



16 komentarzy:

  1. Kocham zaczatki pomyslow!
    Az zacytuje: tak blisko...^^
    Rozstania sa trudne i przybijajace. Na cale szczescie Wojtek zadbal, by Nika sie nie smucila.
    Robota w weekend-świetnie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie, że długi *.* Wojtuś taki kochany :) rozdział bardzo przyjemnie się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to było słodkie jak ją uczył zagrywki *.* ciekawa jestem tylko czy gdyby Marlena nie weszła to by się pocałowali czy nie : )
    Czekam na następny rozdział i bloga ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie obrażę się jeśli stworzysz coś nowego ^^ A co do rozdziału, to serio Nika nic nie czuje do bartka? Cos podejrzane to dla mnie..
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nika na 100% czuje coś do Bartka,nie powinna sobie tego wmawiać,ale coś czuję że Wojtek nie odpuści.
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz pomysł na nowego bloga powiadasz? :D No to w takim razie super! Już nie mogę się doczekać aż zaczniesz go pisać :D
    Rozdział świetny. Fajna była by para z Wojtka i Weroniki :) Może kiedyś będą razem ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu jaki cudowny rozdział xDD
    Włodi taki romantyczny ahh :D szkoda że jej nie pocałował... ;c
    Kurde taką lekcje z siatkarzem to i ja mogłabym mieć.. chyba specjlanie głupią bym udała że nie umiem serwować xD
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. No będzie ciekawie. Bardzo dobrze, że wpadł ci kolejny blog do głowy. Czekam na realizację. Zapraszam na nowy rozdział na http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział,oby było więcej takich długich ;)
    Coraz bardziej przekonuje się do Wojtka,jest taki troskliwy i słodki.
    Było tak blisko do pocałunku! Oni muszą być razem.
    Dobrze,że wpadł ci do głowy kolejny pomysł na bloga,już się doczekać nie mogę ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam do siebie na kolejny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nastepny
    http://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/05/dziesiec.html

    OdpowiedzUsuń
  12. I tak jest dobrze :)
    Lubię Wojtka :)
    Czekam na następny, pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Super, że są coraz dłuższe :) Lubię to :D Czekam na następny, który mam nadzieję niedługo, nie? Wojtek *.* Więcej go w rozdziałach xD A w międzyczasie zapraszam do siebie ;) http://jestem-obok-ciebie.blogspot.com/2014/05/a.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na 13 :*
    http://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na nowy rozdział http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
    przepraszam za spam :))

    OdpowiedzUsuń