- Cześć tato - mówię wchodząc do domu.
- Jak dobrze, że już jesteś. Mamy dla ciebie świetną wiadomość - dochodzi do mnie głos z salonu. ściągam buty i kieruję się do pomieszczenia.
- Nika! - piszczy rozentuzjazmowana Gośka.
- Co ona tu robi? - przenoszę wzrok na dwie walizki stojące obok kanapy.
- Wiesz, Gosia chciała zamieszkać z mamą, więc..
- Chyba sobie żartujesz? I co jeszcze? Może mam jej oddać pokój?
- Gościnny jeszcze przez jakiś czas będzie w remoncie, więc tak. Będziecie musiały mieć wspólny.
- Chyba sobie kpisz - prychnęłam.
Ojciec mówił do mnie coś jeszcze, ale już go nie słuchałam. Skierowałam się do korytarza i założyłam trampki, które przed chwilą zdjęłam.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie się wybierasz? - oparł się o framugę drzwi.
- Nie twój interes - warknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami.
Świetnie po prostu. Mieszkać z tą jędzą pod jednym dachem to chyba najgorsze, co mi się mogło przytrafić. Wyjęłam telefon i spojrzałam na godzinę. Mam nadzieję, że Marlena nie opuściła jeszcze hali. Muszę się komuś wygadać, a Kuba o tej godzinie ma trening, więc nie mogę mu przeszkadzać.
Weszłam do budynku i skierowałam się do szatni.
- Podobno miałaś iść na zakupy - zaśmiała się Marlena - Boże, co się stało? Nigdy jeszcze nie widziałam cię takiej zdenerwowanej.
- Pamiętasz jak ci opowiadałam o Gośce?
- Tej z internatu?
- Wyobraź sobie, że mój kochany tatuś zgodził się, żeby zamieszkała z nami. Mało tego, mam dzielić z nią pokój.
- Nie uważasz, że troszeczkę przesadzasz?
- Ja przesadzam? - zaśmiałam się gorzko - dzięki Marlena. Myślałam, że mogę na ciebie liczyć, ale najwyraźniej się pomyliłam.
- Nika to nie tak.. Poczekaj.
- Do jutra - rzuciłam przez ramie i wyszłam z hali.
- Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby zakupy trwały tak krótko - zaśmiał się Włodarczyk - stało się coś?
- co byś zrobił, gdybyś musiał mieszkać z osobą, której szczerze nienawidzisz w jednym pokoju?
- Chyba nie bardzo rozumiem o co chodzi - spojrzał na mnie zdezorientowany.
Pociągnęłam go w stronę parku. Usiedliśmy na ławce. Opowiedziałam mu wszystko. Czułam, że mogę mu zaufać. Mimo tego, że starałam się nie rozkleić, z moich oczu wydostały się pojedyncze krople.
- No już, spokojnie - przytulił mnie.
- Odprowadzisz mnie? - zapytałam, pociągając nosem.
- Jasne - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
Przez całą drogę Włodarczyk starał się mnie rozśmieszyć. Nie wiem jakim cudem, ale mu się to udało.
- Może wejdziesz? - zaproponowałam.
- Twój tata nie będzie miał nic przeciwko?
- On akurat ma w tej sprawie najmniej do powiedzenia. Chodź - pociągnęłam go za rękę.
Weszliśmy do środka.
- Dzień dobry - Wojtek przywitał się kulturalnie. Chciałam zaprowadzić go na górę, ale mój misterny plan poszedł na spacer, bo tata zaprosił nas do salonu.
- Wojtek, jak miło cię widzieć - uśmiechnął się do niego serdecznie - poznaj proszę to Julia, a to Gosia, siostra Weroniki.
- To nie jest moja siostra do cholery! - nie wytrzymałam.
- Ale będzie już niedługo - ojciec spojrzał na mnie surowo.
- Niedługo to ja kończę 18 lat i się stąd wyprowadzę.
- Ciekaw jestem, skąd weźmiesz pieniądze na mieszkanie - zakpił.
- Wyobraź sobie, że dostałam pracę ostatnio. Gdybyś choć trochę się mną interesował, to byś o tym wiedział.
- Nie pozwalaj sobie moja droga.
- Bo co? znowu mnie zostawisz w jakimś pieprzonym internacie? Śmieszny jesteś - spojrzałam mu w oczy - czasami się dziwię, co mama w tobie widziała
- Nie pozwalaj sobie - wymierzył mi siarczysty policzek. Złapałam się za pulsujące miejsce.
- Nienawidzę cię - wyszeptałam i wbiegłam na górę. Wyjęłam z szafy walizkę, położyłam ją na łóżku i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Z oczy płynęły mi łzy. Mieliśmy odbudować nasze relacje, a na ten moment są one jeszcze gorsze. Zasunęłam walizkę. Ogarnęłam wzrokiem pokój. Do plecaka wrzuciłam rzeczy, które nie zmieściły się do walizki. Zabrałam wszystkie swoje oszczędności, wrzuciłam je do portfela i zeszłam na dół.
- Ciekaw jestem, gdzie pójdziesz - prychnął widząc walizkę, którą ciągnę za sobą.
- O to się pan nie musi martwić - warknął Wojtek. Odebrał mój bagaż, złapał za rękę i wyprowadził z domu. Łzy przysłaniały mi wszystko, więc nawet nie wiem, gdzie Wojtek mnie prowadził.
- Witam w moich skromnych progach - otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Uśmiechnęłam się do niego niewyraźnie.
- Gdzie ty się wybierasz? - zapytał Wojtek, widząc jak zakładam buty.
- Do pracy.
- W tym stanie? Chyba sobie żartujesz maleńka.
- Jak nie pójdę to mnie wyleją, nie zarobię kasy na mieszkanie i wyląduje pod mostem.
- Nigdzie nie wylądujesz, bo zostajesz u mnie.
- Żartujesz sobie, prawda? Nie będę dla ciebie ciężarem. Zresztą. Muszę pokazać ojcu, że potrafię sama o siebie zadbać.
- Masz racje, musisz mu utrzeć nosa - zaśmiał się - w takim razie idę z tobą.
Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Wojtek zajął stolik przy samej scenie. Tego chyba obawiałam się najbardziej. I jak widać nie bez powodu..
Kiedy śpiewałam kolejną piosenkę, Wojtek usilnie próbował mnie rozśmieszyć. Zdjęłam mikrofon ze statywu i zeszłam ze sceny. Wszystko po to, żeby nie patrzeć na Włodarczyka. Przecież nie mogę wybuchnąć śmiechem podczas śpiewania.. Błądziłam między stolikami. Wzrok jednak cały czas uciekał mi do bruneta, który bacznie obserwował moje ruchy. Wolnym krokiem zmierzałam w jego stronę. Kiedy w ostatniej chwili chciałam wejść na scenę, poczułam jak łapie mnie za rękę. Pociągnął mnie na swoje kolana. Objął mnie w pasie i uśmiechnął się szeroko. Położyłam mu rękę na ramieniu i odwzajemniłam uśmiech.
- Na prawdę nie zdradzisz mi, jak mam cię kochać? - zapytał, kiedy skończyłam śpiewać. Zrobił minę smutnego pieska i spojrzał mi w oczy.
- Oj Wojtuś, Wojtuś - zaśmiałam się i poklepałam go kilkakrotnie po policzku - zaraz kończę - smoknęłam go w policzek i wróciłam na scenę, żeby zaśpiewać ostatni utwór.
- Byłaś świetna - kręci mnie wokół własnej osi, kiedy wychodzimy z lokalu.
- Postaw mnie na ziemi wariacie - zaśmiałam się - dziękuję - powiedziałam, kiedy spełnił moją prośbę. W dalszym ciągu jednak trzymał ręce na moich biodrach - będziemy tak stać? - pytam troszkę spięta.
- Chodź rudzielcu - zaśmiał się.
- Cześć Kubuś - pomachałam do kamerki.
- Na wstępie powinnaś dostać ode mnie opieprz za to, że się tak długo nie odzywałaś.
- Przepraszam - spuściłam wzrok.
- Ale go nie dostaniesz, bo szkoda mi czasu na kłótnie - uśmiechnął się szczerze - stało się coś? Strasznie niewyraźnie wyglądasz.
- Nie... Wydaje ci się - uciekałam wzrokiem.
- Nika proszę cię. Wiem kiedy kręcisz. Poza tym, masz podpuchnięte oczy, co wskazuje na to, że płakałaś. Co się dzieje?
- Wyprowadziłam się z domu - westchnęłam.
- Ale jak to? - zapytał zaskoczony.
- Gośka ma się tam wprowadzić. Pokłóciłam się z ojcem, on mnie spoliczkował i..
- Uderzył cię?! - przerwał mi.
- Na szczęście Wojtek był wtedy ze mną.. - westchnęłam lekko.
- I co teraz? - zapytał przejęty.
- Nic - wzruszyłam ramionami - na razie pomieszkam u Włodiego, popracuję trochę, odłożę pieniądze. Ogarnę jakieś mieszkanie. Będzie dobrze - puściłam mu oczko.
- Jak to mieszka u Włodarczyka?! - doszło do mnie oburzenie Bartka.
- Normalnie - warknęłam - Zadzwoń do mnie jak będziesz sam - powiedziałam do Kuby i się rozłączyłam.
Kretyn. Totalny kretyn. Co go to w ogóle obchodzi, gdzie mieszkam i co się ze mną dzieje.
Następnego dnia postanowiłam iść z Wojtkiem na halę. Rano mieli siłownię, popołudniu trening na hali. W między czasie miałam mieć próbę z dziewczynami. Zapowiada się całkiem ciekawy dzień. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że spotkałam tam ojca.
- Kogo moje oczy widzą - zakpił.
- Daruj sobie.
- Dzisiaj widzę cię w domu - złapał mnie za ramie.
- Patrz jak lecę - zaśmiałam się gorzko.
- Przeginasz - zacisnął palce na moim ciele.
- Puść, to boli - zaczęłam się wyrywać.
- Niech pan ją zostawi - w mojej obronie stanął Wojtek.
- Nie wcinaj się w nie swoje sprawy - warknął ojciec.
- Wiesz jakie jest moje największe marzenie? Żebyś zniknął z mojego życia raz na zawsze - wyrwałam mu się - nie zasługujesz na to, żeby nazywać się moim ojcem.
Spojrzałam mu w oczy i odeszłam. Weszłam do szatni chłopaków. Przesiedziałam tam cały ich trening. Kiedy zaczęli się schodzić, bez słowa wyszłam z pomieszczenia. Wojtek posłał mi pokrzepiające spojrzenie i uśmiechnął się do mnie lekko. Westchnęłam i poszłam na halę się rozgrzewać. Zanim zdążyłam wejść na parkiet, usłyszałam rozmowę między moim ojcem, a Marleną.
- Ale ja na prawdę nie mam podstaw, żeby wyrzucić ją z zespołu.
- Jestem jej ojcem i nie wyrażam na to zgody.
- Jesteś żałosny - wtrąciłam się - będę robić to, na co mam ochotę, a tobie nic do tego - spoliczkował mnie. Znowu. Tym razem zrobił to przy całej drużynie - zadowolony jesteś z siebie? To proszę, uderz też w drugi - spojrzałam mu w oczy - no nie hamuj się.
Myślicie, że odpuścił? Dobre sobie! Oberwałam jeszcze raz.
- Osiągnąłeś swój cel, więc powinieneś być z siebie zadowolony - prychnęłam.
- Jeszcze dzisiaj widzę cię w domu. W przeciwnym razie zgłoszę sprawę na policję, a ten twój Wojtuś pójdzie siedzieć za porwanie, molestowanie.. - zamyślił się - za gwałt. Nie wiem jeszcze dokładnie, ale coś się wymyśli. Do zobaczenia w domu - powiedział i wyszedł z hali.
Oczy zaczęły mnie piec. Usiadłam bezradnie na jednym ze schodków prowadzących na trybuny i zaczęłam płakać.
- Jest tutaj - doszedł do mnie cichy głos Marleny.
- Co się stało? - zapytał Włodarczyk, otaczając mnie ramieniem. Nie odpowiedziałam. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem - Marlena?
- Uderzył ją - westchnęła lekko.
- Zabije skurwiela - poczułam jak jego mięśnie się napinają.
- Będzie lepiej, jak nie będziesz się do tego mieszał - pociągnęłam nosem i podniosłam głowę do góry. Dziewczyny z drużyny wlepiały we mnie przerażone spojrzenia, a Marlena przejmowała się, jakbym była jej siostrą.
- Nie zostawię cię z tym wszystkim samej - Wojtek pocałował mnie w czoło - zawsze będę przy tobie, jasne?
Pokiwałam twierdząco głową i wtuliłam się w jego silne ramiona.
______________________________________
Jejku, nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio :D
Nie dość, że rozdziały są mego długie jak na mnie, to dodaje stosunkowo często.. :D
Ale wolę pisać, póki mam wenę, niż jęczeć później na prawo i lewo, że nie potrafię sklecić nawet jednego zdania :D
Ostatnio poszłam na całość i uje*ałam 3/4 włosów hahahha :D To się nazywa hardcore xD
Dobra, nieważne :D Biologia wzywa, więc wybaczcie, ale muszę się z Wami pożegnać :D
Aaa właśnie! Zapomniałabym o najważniejszym :D Polska 3:0 Brazylia! oł yeah! :D brawo chłopcy :D I teraz zdementuje zdanie, które dość często czytam na fb albo innych portalach społecznościowych. WCALE NIE GRALI DRUGIM SKŁADEM! W naszej drużynie nie ma drugiego składu! Wszyscy są na równym poziomie. Z tym, że jedni są trochę bardziej doświadczeni od drugich ;)
Przepraszam, musiałam wyrazić swoje zdanie na ten temat :D
Pozdrawiam serdecznie <3
sobota, 31 maja 2014
wtorek, 27 maja 2014
#25
- Przeziębisz się - dochodzi do mnie głos Wojtka. Chwilę później na moich ramionach ląduje jego ciepła bluza - nie płacz. Nie warto - przytula mnie do siebie.
- Słyszałeś? - pociągnęłam nosem.
- Przypadkiem.. - westchnął.
- Głupia jestem, prawda ? - zaśmiałam się lekko.
- Nie jesteś - całuje mnie w czoło - kochasz go ?
- Nie - mówię patrząc mu w oczy - ale cały czas boli mnie to, że po raz kolejny ktoś się mną tak zabawił - spuszczam głowę w dół i zaczynam szlochać.
- Spójrz na mnie - podnosi mój podbródek tak, żebym mogła patrzeć mu w oczy - to nie twoja wina - ociera kciukiem łzy spływające po moich policzkach - teraz musisz mu pokazać, co stracił.
- Myślisz? - uśmiecham się lekko.
- Ja nie myślę, ja to wiem moja droga - podał mi rękę i pomógł wstać.
Wracam do środka z o wiele lepszym nastawieniem. Jakoś nie denerwuje mnie ta plastikowa lala, siedząca obok niego. Ba! Nie denerwuje mnie on sam! Wojtek ma rację. Przecież nie mogę całe życie się nad sobą użalać.
Kiedy dochodzimy do stolika, orientuję się, że przez cały czas trzymałam Włodiego za rękę. Spojrzałam na nasze splecione dłonie, później na Wojtka. Uśmiechnął się do mnie szeroko. No i jak tu mieć przy nim doła? Nie da się! Do stolika dosiadła się Ola, dziewczyna Karola, więc było tylko jedno wolne miejsce. Zajął je Wojtek. Spojrzałam na niego spod byka.
- Oj no chodź tu - wywrócił oczami i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Dziękuję bardzo panie łaskawy - zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Przepraszam panią bardzo - obok nas zmaterializował się jakiś facet w garniaku.
- Tak? - patrzę na niego zaskoczona.
- Chciałbym zamienić z panią kilka słów na osobności.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Spokojnie, tutaj nie ma nic niemoralnego - śmieje się.
- Jasne - przepraszam towarzystwo i odchodzę na bok.
- Widzi pani, chcemy, żeby nasz lokal się trochę rozwinął.
- Nie bardzo rozumiem, do czego pan zmierza.
- Już przechodzę do sedna sprawy. Otóż od jakiegoś czasu szukaliśmy osoby, która mogłaby umilać czas naszym klientom. Wraz z menagerem chcielibyśmy zaproponować pani pracę u nas.
- To na prawdę miło z państwa strony, tyle tylko, że uczęszczam do liceum i..
- Ale to chyba żaden problem. Chodzi nam głównie o weekendy. Oczywiście nie wszystkie. Znaleźlibyśmy kogoś jeszcze, także śpiewałaby pani na zmianę z tą osobą.
- No nie wiem.. - wzdycham lekko.
- Spokojnie. Tutaj jest moja wizytówka. Proszę zadzwonić jak się pani namyśli - podaje mi kartkę papieru i odchodzi. Wracam do stolika i opowiadam co i jak.
- I ty się nie zgodziłaś?! - burzy się Kuba - pójdziesz do tego gościa teraz i powiesz, że przyjmujesz propozycję.
- Daj spokój - wywracam oczami.
- Nie! Idziesz tam grzecznie. W tej chwili!
- Tak no. I co ja powiem tacie ? - tonący brzytwy się chwyta, prawda?
- Przestań. Doskonale wiesz, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Denerwujesz mnie wiesz? - obdarzam Rudego nienawistnym spojrzeniem.
- Też cię kocham, a teraz zapraszam - łapię mnie za rękę i ciągnie w stronę baru - może pan poprosić właściciela?
Po chwili przed nami stoi ten sam facet, z którym rozmawiałam wcześniej.
- Ta pani się zdecydowała.
- Szybko - zaśmiał się - w takim razie zapraszam do biura podpisać umowę.
Wyszłam z gabinetu i wolnym krokiem kierowałam się w stronę stolika.
- O kurwa - Kuba patrzył na mnie z przerażeniem.
- Tak Jakubie, radzę uciekać - warknęłam na niego.
- Miło było was poznać - krzyknął i wybiegł z lokalu. Gonić go nie goniłam. Przecież wiadome jest, że będzie na mnie koczował przed wyjściem - kiedyś mi za to podziękujesz - powiedział zamykając mnie w mocnym uścisku.
- Chodźmy do środka. Zimno się zrobiło - zaśmiałam się.
- Czyli nie jesteś zła ? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do środka, śmiejąc się.
Siatkarze Zaksy wyjeżdżają za jakieś 10 minut, a ja zamiast siedzieć w szkole, stoję z Kubą koło hotelu, w którym się zatrzymali i staram się nie rozkleić.
- Będę tęsknić - mówię wtulając się w niego.
- Wiem mała, ja też - całuje czubek mojej głowy - opiekuj się nią - zwraca się do Wojtka, który stoi obok nas.
- O każdej porze dnia i nocy - puszcza mi oczko.
- Idź już, bo rozkleję się jeszcze bardziej - wzdycham lekko.
- Kocham cię Nika - szepcze mi do ucha, kiedy przytula mnie ostatni raz przed wyjazdem.
- Ja ciebie też Kubuś - całuję go w policzek i pcham w stronę autokaru.
Kiedy odjeżdżają, nie powstrzymuje już łez. Brakowało mi go cholernie, a 24 godziny to zdecydowanie za mało na nadrobienie czasu rozłąki.
- A ty czasem nie powinnaś być w szkole ? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy ? - zaśmiałam się.
- W takim razie w ramach odpokutowania idziesz ze mną na trening.
- Chyba żeś na głowę upadł.
- Nie wydaje mi się - zaśmiał się i pociągnął w stronę hali.
Jak się okazało, dzisiejszy trening mieli mieć dopiero o 16. Jest 12, a o 14 mamy trening z dziewczynami.
- No i po co mnie tu przyciągnąłeś? Zresztą nie wydaje mi się, żebym po swoim treningu miała siłę latać za piłką.
- Dlatego doznałaś tego zaszczytu i będziesz miała trening indywidualny - wyszczerzył się, otwierając drzwi do hali. Poszłam do szatni się przebrać. Włosy związałam w niedbałego koka i skierowałam się na halę.
- Dłużej pindrzyć to się nie da? - zaśmiał się Włodarczyk.
- Jak ci zaraz pieprznę tą piłką, to odwiedzisz rodzinę na Marsie - warknęłam.
- Złość piękności szkodzi - puścił mi oczko.
- Mi to już chyba nic nie zaszkodzi - powiedziałam siadając na parkiecie.
- Nie wydaje mi się.
Zignorowałam jego ostatnie słowa i zaczęłam się rozciągać. Po krótkim rozgrzaniu mięśni, wzięliśmy się za odbijanie.
- Skoro ci tak dobrze idzie odbijanie, to może sprawdzimy cię w polu zagrywki?
- Nie ma opcji - spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Dlaczego?
- Bo muszę już iść - odwracam się i zmierzam w kierunku drzwi.
- Nigdzie nie idziesz koleżanko - zaśmiał się. Złapał mnie za rękę i pociągnął za linię dziewiątego metra - zademonstruj co potrafisz. - wcisnął mi piłkę do rąk.
- Nie umiem - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Słucham?
- Nie potrafię.
- Serio ? - zaczął się śmiać.
- Wiedziałam, że tak będzie - westchnęłam lekko, rzuciłam mu piłkę i po raz kolejny próbowałam wrócić do szatni.
- Przepraszam, myślałem, że żartujesz - zagradza mi drogę - chodź, nauczę cię.
Znowu stoję za białą linią, znowu mam w rękach piłkę. Wojtek pokazuje mi, jak to powinno wyglądać.
- To jest bezsensu. I tak się tego nie nauczę - mówię zrezygnowana. Wojtek podchodzi do mnie i pomaga mi stanąć w odpowiedniej pozycji.
- Teraz wystarczy, że prostą i usztywnioną ręką uderzysz w piłkę - uśmiecha się.
Podrzuciłam żółto-niebieską mikasę do góry i staram się uderzyć odpowiednio w okrągły przedmiot. Nie doleciała nawet do połowy.
- Spokojnie, spróbuj jeszcze raz.
- Mhm - mruczę zrezygnowana.
- Nie usztywniasz ręki - mówi stając za mną - musisz wykonać zdecydowany ruch - łapie moją rękę powyżej nadgarstka, podrzuca piłkę i w odpowiednim momencie pomaga mi uderzyć.
- Widzisz - uśmiecha się lekko, kiedy odwracam się do niego przodem.
- Tylko szkoda, że sama nie potrafię - dźgam go w bok i łapię za kolejną piłkę.
Kolejne zagrywki szły mi coraz lepiej.
- Udało się - pisnęłam, kiedy piłka przeszła na drugą stronę. Z tego szczęścia rzuciłam się na Wojtka. Szkoda tylko, że nie zdążył mnie złapać i po chwili oboje leżeliśmy na parkiecie. Ja oczywiście miałam ten "zaszczyt", że leżałam pod nim.
- Jestem z ciebie dumny - uśmiechnął się.
- Ja z siebie też, ale możesz już ze mnie zejść.
- Nie mogę - odgarnął z mojej twarzy niesforny kosmyk, który wydostał się z koka.
- Bo? - odpowiedzi nie dostałam. Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej.
- Tak myślałam, że tu bę... oj. Nic nie widziałam! - krzyknęła Marlena zakrywając oczy.
Wojtek w ułamku sekundy był na równych nogach. Podał mi rękę i pomógł mi wstać.
- To ja się już będę zbierać - podrapał się z zakłopotaniem po karku - do zobaczenia - dał mi przelotnego całusa w policzek i wybiegł z hali.
- Cześć - odpowiedziała Marlena powstrzymując śmiech - nie wiedziałam, że wy tak na poważnie już.. - poruszyła charakterystycznie brwiami.
- Ale my nie..
- Jasne - zaśmiała się - ślepa to ja jeszcze nie jestem kochana - poklepała mnie po policzku. Na hali zaczęły zbierać się dziewczyny, więc skończyłyśmy rozmawiać na niewygodny dla mnie temat. W zamian za to, przez cały trening Marlena posyłała mi głupawe uśmieszki i spojrzenia. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy na trybunach zasiedli siatkarze.
- Boże Nika, coś ty taka rozkojarzona dzisiaj byłaś? - Marlena spojrzała na mnie, po czym wzrok przeniosła na Wojtka. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
- Nie wyspałam się - wzruszyłam ramionami - będę się zbierać, bo jadę z tatą na zakupy - do jutra - cmoknęłam ją w policzek i skierowałam się do wyjścia. Wojtek posłał mi lekki uśmiech i poszedł się rozgrzewać. Przebrałam się najszybciej jak się da. Chciałam uniknąć zbędnych pytań ze strony Marleny.
- Gdzie tak pędziesz ?- zaśmiała się, widząc jak wybiegam z hali.
- Na zakupy - wyszczerzyłam się.
_________________________________
Jeeeeeny, jaki długi ten rozdział xD
Pogrzało mnie na maxa, zdążyłam skończyć bloga o Kłosiku, a już mi wpadł pomysł na kolejnego :D
W prawdzie mam tylko zarys, ale zawsze coś, prawda :D ?
Pozdrawiam ;*
- Słyszałeś? - pociągnęłam nosem.
- Przypadkiem.. - westchnął.
- Głupia jestem, prawda ? - zaśmiałam się lekko.
- Nie jesteś - całuje mnie w czoło - kochasz go ?
- Nie - mówię patrząc mu w oczy - ale cały czas boli mnie to, że po raz kolejny ktoś się mną tak zabawił - spuszczam głowę w dół i zaczynam szlochać.
- Spójrz na mnie - podnosi mój podbródek tak, żebym mogła patrzeć mu w oczy - to nie twoja wina - ociera kciukiem łzy spływające po moich policzkach - teraz musisz mu pokazać, co stracił.
- Myślisz? - uśmiecham się lekko.
- Ja nie myślę, ja to wiem moja droga - podał mi rękę i pomógł wstać.
Wracam do środka z o wiele lepszym nastawieniem. Jakoś nie denerwuje mnie ta plastikowa lala, siedząca obok niego. Ba! Nie denerwuje mnie on sam! Wojtek ma rację. Przecież nie mogę całe życie się nad sobą użalać.
Kiedy dochodzimy do stolika, orientuję się, że przez cały czas trzymałam Włodiego za rękę. Spojrzałam na nasze splecione dłonie, później na Wojtka. Uśmiechnął się do mnie szeroko. No i jak tu mieć przy nim doła? Nie da się! Do stolika dosiadła się Ola, dziewczyna Karola, więc było tylko jedno wolne miejsce. Zajął je Wojtek. Spojrzałam na niego spod byka.
- Oj no chodź tu - wywrócił oczami i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Dziękuję bardzo panie łaskawy - zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.
- Przepraszam panią bardzo - obok nas zmaterializował się jakiś facet w garniaku.
- Tak? - patrzę na niego zaskoczona.
- Chciałbym zamienić z panią kilka słów na osobności.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Spokojnie, tutaj nie ma nic niemoralnego - śmieje się.
- Jasne - przepraszam towarzystwo i odchodzę na bok.
- Widzi pani, chcemy, żeby nasz lokal się trochę rozwinął.
- Nie bardzo rozumiem, do czego pan zmierza.
- Już przechodzę do sedna sprawy. Otóż od jakiegoś czasu szukaliśmy osoby, która mogłaby umilać czas naszym klientom. Wraz z menagerem chcielibyśmy zaproponować pani pracę u nas.
- To na prawdę miło z państwa strony, tyle tylko, że uczęszczam do liceum i..
- Ale to chyba żaden problem. Chodzi nam głównie o weekendy. Oczywiście nie wszystkie. Znaleźlibyśmy kogoś jeszcze, także śpiewałaby pani na zmianę z tą osobą.
- No nie wiem.. - wzdycham lekko.
- Spokojnie. Tutaj jest moja wizytówka. Proszę zadzwonić jak się pani namyśli - podaje mi kartkę papieru i odchodzi. Wracam do stolika i opowiadam co i jak.
- I ty się nie zgodziłaś?! - burzy się Kuba - pójdziesz do tego gościa teraz i powiesz, że przyjmujesz propozycję.
- Daj spokój - wywracam oczami.
- Nie! Idziesz tam grzecznie. W tej chwili!
- Tak no. I co ja powiem tacie ? - tonący brzytwy się chwyta, prawda?
- Przestań. Doskonale wiesz, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Denerwujesz mnie wiesz? - obdarzam Rudego nienawistnym spojrzeniem.
- Też cię kocham, a teraz zapraszam - łapię mnie za rękę i ciągnie w stronę baru - może pan poprosić właściciela?
Po chwili przed nami stoi ten sam facet, z którym rozmawiałam wcześniej.
- Ta pani się zdecydowała.
- Szybko - zaśmiał się - w takim razie zapraszam do biura podpisać umowę.
Wyszłam z gabinetu i wolnym krokiem kierowałam się w stronę stolika.
- O kurwa - Kuba patrzył na mnie z przerażeniem.
- Tak Jakubie, radzę uciekać - warknęłam na niego.
- Miło było was poznać - krzyknął i wybiegł z lokalu. Gonić go nie goniłam. Przecież wiadome jest, że będzie na mnie koczował przed wyjściem - kiedyś mi za to podziękujesz - powiedział zamykając mnie w mocnym uścisku.
- Chodźmy do środka. Zimno się zrobiło - zaśmiałam się.
- Czyli nie jesteś zła ? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie - uśmiechnęłam się.
Wróciliśmy do środka, śmiejąc się.
Siatkarze Zaksy wyjeżdżają za jakieś 10 minut, a ja zamiast siedzieć w szkole, stoję z Kubą koło hotelu, w którym się zatrzymali i staram się nie rozkleić.
- Będę tęsknić - mówię wtulając się w niego.
- Wiem mała, ja też - całuje czubek mojej głowy - opiekuj się nią - zwraca się do Wojtka, który stoi obok nas.
- O każdej porze dnia i nocy - puszcza mi oczko.
- Idź już, bo rozkleję się jeszcze bardziej - wzdycham lekko.
- Kocham cię Nika - szepcze mi do ucha, kiedy przytula mnie ostatni raz przed wyjazdem.
- Ja ciebie też Kubuś - całuję go w policzek i pcham w stronę autokaru.
Kiedy odjeżdżają, nie powstrzymuje już łez. Brakowało mi go cholernie, a 24 godziny to zdecydowanie za mało na nadrobienie czasu rozłąki.
- A ty czasem nie powinnaś być w szkole ? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy ? - zaśmiałam się.
- W takim razie w ramach odpokutowania idziesz ze mną na trening.
- Chyba żeś na głowę upadł.
- Nie wydaje mi się - zaśmiał się i pociągnął w stronę hali.
Jak się okazało, dzisiejszy trening mieli mieć dopiero o 16. Jest 12, a o 14 mamy trening z dziewczynami.
- No i po co mnie tu przyciągnąłeś? Zresztą nie wydaje mi się, żebym po swoim treningu miała siłę latać za piłką.
- Dlatego doznałaś tego zaszczytu i będziesz miała trening indywidualny - wyszczerzył się, otwierając drzwi do hali. Poszłam do szatni się przebrać. Włosy związałam w niedbałego koka i skierowałam się na halę.
- Dłużej pindrzyć to się nie da? - zaśmiał się Włodarczyk.
- Jak ci zaraz pieprznę tą piłką, to odwiedzisz rodzinę na Marsie - warknęłam.
- Złość piękności szkodzi - puścił mi oczko.
- Mi to już chyba nic nie zaszkodzi - powiedziałam siadając na parkiecie.
- Nie wydaje mi się.
Zignorowałam jego ostatnie słowa i zaczęłam się rozciągać. Po krótkim rozgrzaniu mięśni, wzięliśmy się za odbijanie.
- Skoro ci tak dobrze idzie odbijanie, to może sprawdzimy cię w polu zagrywki?
- Nie ma opcji - spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Dlaczego?
- Bo muszę już iść - odwracam się i zmierzam w kierunku drzwi.
- Nigdzie nie idziesz koleżanko - zaśmiał się. Złapał mnie za rękę i pociągnął za linię dziewiątego metra - zademonstruj co potrafisz. - wcisnął mi piłkę do rąk.
- Nie umiem - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- Słucham?
- Nie potrafię.
- Serio ? - zaczął się śmiać.
- Wiedziałam, że tak będzie - westchnęłam lekko, rzuciłam mu piłkę i po raz kolejny próbowałam wrócić do szatni.
- Przepraszam, myślałem, że żartujesz - zagradza mi drogę - chodź, nauczę cię.
Znowu stoję za białą linią, znowu mam w rękach piłkę. Wojtek pokazuje mi, jak to powinno wyglądać.
- To jest bezsensu. I tak się tego nie nauczę - mówię zrezygnowana. Wojtek podchodzi do mnie i pomaga mi stanąć w odpowiedniej pozycji.
- Teraz wystarczy, że prostą i usztywnioną ręką uderzysz w piłkę - uśmiecha się.
Podrzuciłam żółto-niebieską mikasę do góry i staram się uderzyć odpowiednio w okrągły przedmiot. Nie doleciała nawet do połowy.
- Spokojnie, spróbuj jeszcze raz.
- Mhm - mruczę zrezygnowana.
- Nie usztywniasz ręki - mówi stając za mną - musisz wykonać zdecydowany ruch - łapie moją rękę powyżej nadgarstka, podrzuca piłkę i w odpowiednim momencie pomaga mi uderzyć.
- Widzisz - uśmiecha się lekko, kiedy odwracam się do niego przodem.
- Tylko szkoda, że sama nie potrafię - dźgam go w bok i łapię za kolejną piłkę.
Kolejne zagrywki szły mi coraz lepiej.
- Udało się - pisnęłam, kiedy piłka przeszła na drugą stronę. Z tego szczęścia rzuciłam się na Wojtka. Szkoda tylko, że nie zdążył mnie złapać i po chwili oboje leżeliśmy na parkiecie. Ja oczywiście miałam ten "zaszczyt", że leżałam pod nim.
- Jestem z ciebie dumny - uśmiechnął się.
- Ja z siebie też, ale możesz już ze mnie zejść.
- Nie mogę - odgarnął z mojej twarzy niesforny kosmyk, który wydostał się z koka.
- Bo? - odpowiedzi nie dostałam. Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej.
- Tak myślałam, że tu bę... oj. Nic nie widziałam! - krzyknęła Marlena zakrywając oczy.
Wojtek w ułamku sekundy był na równych nogach. Podał mi rękę i pomógł mi wstać.
- To ja się już będę zbierać - podrapał się z zakłopotaniem po karku - do zobaczenia - dał mi przelotnego całusa w policzek i wybiegł z hali.
- Cześć - odpowiedziała Marlena powstrzymując śmiech - nie wiedziałam, że wy tak na poważnie już.. - poruszyła charakterystycznie brwiami.
- Ale my nie..
- Jasne - zaśmiała się - ślepa to ja jeszcze nie jestem kochana - poklepała mnie po policzku. Na hali zaczęły zbierać się dziewczyny, więc skończyłyśmy rozmawiać na niewygodny dla mnie temat. W zamian za to, przez cały trening Marlena posyłała mi głupawe uśmieszki i spojrzenia. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy na trybunach zasiedli siatkarze.
- Boże Nika, coś ty taka rozkojarzona dzisiaj byłaś? - Marlena spojrzała na mnie, po czym wzrok przeniosła na Wojtka. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
- Nie wyspałam się - wzruszyłam ramionami - będę się zbierać, bo jadę z tatą na zakupy - do jutra - cmoknęłam ją w policzek i skierowałam się do wyjścia. Wojtek posłał mi lekki uśmiech i poszedł się rozgrzewać. Przebrałam się najszybciej jak się da. Chciałam uniknąć zbędnych pytań ze strony Marleny.
- Gdzie tak pędziesz ?- zaśmiała się, widząc jak wybiegam z hali.
- Na zakupy - wyszczerzyłam się.
_________________________________
Jeeeeeny, jaki długi ten rozdział xD
Pogrzało mnie na maxa, zdążyłam skończyć bloga o Kłosiku, a już mi wpadł pomysł na kolejnego :D
W prawdzie mam tylko zarys, ale zawsze coś, prawda :D ?
Pozdrawiam ;*
czwartek, 22 maja 2014
#24
Wieczorem wyszłam z Kubą na spacer. Strasznie za nim tęskniłam. Same rozmowy przez telefon czy skype mi nie wystarczają, więc tematów nam nie brakowało. Pogoda nas nie rozpieszcza, więc postanowiliśmy wejść do jakiegoś baru. Kiedy byliśmy już w środku, doznałam niemałego szoku, widząc pół Skry i Zaksy.
- Chodźmy stąd.. - westchnęłam patrząc na Bartka obejmującego dziewczynę z meczu.
- Nie możesz cały czas uciekać - uśmiechnął się lekko.
- No dobra - wywróciłam oczami.
Podeszłam do stolika, gdzie siedzieli siatkarze. Wojtek siedział tyłem do wejścia, więc to wykorzystałam. Zasłoniłam mu oczy rękoma i uśmiechnęłam się szeroko do Kłosa.
- Co jest?!
- Cześć Wojtuś - pocałowałam go w policzek. Zaśmiałam się, widząc jego minę - no co się tak na mnie patrzysz jakbym duchem była? - zajęłam miejsce koło niego. Z mojej drugiej strony usiadł Kuba. I wszystko byłby świetnie, gdyby na przeciwko mnie nie było Bartka. Na prawdę ciężko jest unikać kogoś wzroku, kiedy siedzi się praktycznie twarzą w twarz. Na szczęście jakoś mi to wychodziło.
- Tak właściwie to skąd wy się znacie? - zapytał nagle Wrona.
- Poznaliśmy się w Spale - przytuliłam się do Kuby - chodziłam tam przez jeden semestr do szkoły.
No i się zaczęło. Rozmowa zeszła na temat naszych przygód w internacie.
- A pamiętasz jak pisałaś nam piosenkę na Dzień Absolwenta? - zaśmiał się Kuba.
- Wypraszam sobie, gdyby nie ja, nie zrobiłbyś takiej furory - dźgnęłam go w brzuch.
- Komponujesz ? - Wojtek spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Żeby tylko! Wiecie jak ona śpiewa?! - Kuba odpowiedział za mnie. Spojrzałam na niego wzrokiem mordercy.
- Zabiję - wysyczałam przez zęby.
- To może nam coś zaśpiewasz? - zapytała siedząca obok Kurka blondynka.
- Raczej nie - skrzyżowałam ręce.
- Nie daj się prosić - mówi Karol.
- Nie.
- Nika - Wojtek patrzy na mnie oczami ze Shreka. No i jak tu się takiemu oprzeć?!
- Nie mam gitary - wymyślam na poczekaniu.
- To się akurat da załatwić - Kuba odchodzi na chwilę od stolika i wraca ze sprzętem - ten miły pan ze stolika obok zgodził się pożyczyć - szczerzy się do mnie.
- Obiecuję, że Cię kiedyś wykastruję - syczę w stronę Rudego.
- Też cię kocham - wysyła mi buziaka w powietrzu.
Zabieram mu gitarę, siadam wygodnie i wzdycham lekko. Układam palce na gryfie i zaczynam grać. Wykonuję piosenkę. Kiedy kończę, zdaję sobie sprawę, że śpiewałam patrząc Bartkowi w oczy. Rozlegają się brawa.
- Nie dość, że tańczy, to jeszcze gra i śpiewa.. - Wrona spojrzał na mnie z rozmarzeniem - ty to masz szczęście Włodi - wzdycha.
- Przepraszam - mówię i wciskając Kubie gitarę wybiegam z lokalu. Opieram się o chłodną ścianę i zamykam oczy. Oddycham głęboko.
- Nika.. - słyszę jego głos. Łzy ponownie dają o sobie znać.
- Czego chcesz? Znowu się z kimś założyłeś?
- To nie tak.. - wzdycha lekko.
- A jak do cholery?! - krzyczę - myślisz, że przyjdziesz tutaj, powiesz głupie przepraszam i wszystko będzie w porządku?
- Ja na prawdę nie chciałem. Popełniłem błąd, wiem o tym. Ale chciałbym go naprawić - podchodzi do mnie.
- Idź go naprawiać ze swoją nową dziewczyną. O nią też się założyłeś? - spojrzałam mu w oczy.
- Nie kocham jej, tylko ciebie.
- Ale ja ciebie już nie kocham Bartek.
- Powiedz to patrząc mi w oczy - uniósł mój podbródek do góry.
- Nie kocham cię - powiedziałam patrząc w niebieskie tęczówki bruneta. Odszedł bez słowa.
- Przeziębisz się - dochodzi do mnie głos Wojtka. Chwilę później na moich ramionach ląduje jego ciepła bluza - nie płacz. Nie warto - przytula mnie do siebie.
- Słyszałeś? - pociągnęłam nosem.
- Przypadkiem.. - westchnął.
- Głupia jestem, prawda ? - zaśmiałam się lekko.
- Nie jesteś - całuje mnie w czoło - kochasz go ?
- Nie - mówię patrząc mu w oczy - ale cały czas boli mnie to, że po raz kolejny ktoś się mną tak zabawił.
- Chodźmy stąd.. - westchnęłam patrząc na Bartka obejmującego dziewczynę z meczu.
- Nie możesz cały czas uciekać - uśmiechnął się lekko.
- No dobra - wywróciłam oczami.
Podeszłam do stolika, gdzie siedzieli siatkarze. Wojtek siedział tyłem do wejścia, więc to wykorzystałam. Zasłoniłam mu oczy rękoma i uśmiechnęłam się szeroko do Kłosa.
- Co jest?!
- Cześć Wojtuś - pocałowałam go w policzek. Zaśmiałam się, widząc jego minę - no co się tak na mnie patrzysz jakbym duchem była? - zajęłam miejsce koło niego. Z mojej drugiej strony usiadł Kuba. I wszystko byłby świetnie, gdyby na przeciwko mnie nie było Bartka. Na prawdę ciężko jest unikać kogoś wzroku, kiedy siedzi się praktycznie twarzą w twarz. Na szczęście jakoś mi to wychodziło.
- Tak właściwie to skąd wy się znacie? - zapytał nagle Wrona.
- Poznaliśmy się w Spale - przytuliłam się do Kuby - chodziłam tam przez jeden semestr do szkoły.
No i się zaczęło. Rozmowa zeszła na temat naszych przygód w internacie.
- A pamiętasz jak pisałaś nam piosenkę na Dzień Absolwenta? - zaśmiał się Kuba.
- Wypraszam sobie, gdyby nie ja, nie zrobiłbyś takiej furory - dźgnęłam go w brzuch.
- Komponujesz ? - Wojtek spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Żeby tylko! Wiecie jak ona śpiewa?! - Kuba odpowiedział za mnie. Spojrzałam na niego wzrokiem mordercy.
- Zabiję - wysyczałam przez zęby.
- To może nam coś zaśpiewasz? - zapytała siedząca obok Kurka blondynka.
- Raczej nie - skrzyżowałam ręce.
- Nie daj się prosić - mówi Karol.
- Nie.
- Nika - Wojtek patrzy na mnie oczami ze Shreka. No i jak tu się takiemu oprzeć?!
- Nie mam gitary - wymyślam na poczekaniu.
- To się akurat da załatwić - Kuba odchodzi na chwilę od stolika i wraca ze sprzętem - ten miły pan ze stolika obok zgodził się pożyczyć - szczerzy się do mnie.
- Obiecuję, że Cię kiedyś wykastruję - syczę w stronę Rudego.
- Też cię kocham - wysyła mi buziaka w powietrzu.
Zabieram mu gitarę, siadam wygodnie i wzdycham lekko. Układam palce na gryfie i zaczynam grać. Wykonuję piosenkę. Kiedy kończę, zdaję sobie sprawę, że śpiewałam patrząc Bartkowi w oczy. Rozlegają się brawa.
- Nie dość, że tańczy, to jeszcze gra i śpiewa.. - Wrona spojrzał na mnie z rozmarzeniem - ty to masz szczęście Włodi - wzdycha.
- Przepraszam - mówię i wciskając Kubie gitarę wybiegam z lokalu. Opieram się o chłodną ścianę i zamykam oczy. Oddycham głęboko.
- Nika.. - słyszę jego głos. Łzy ponownie dają o sobie znać.
- Czego chcesz? Znowu się z kimś założyłeś?
- To nie tak.. - wzdycha lekko.
- A jak do cholery?! - krzyczę - myślisz, że przyjdziesz tutaj, powiesz głupie przepraszam i wszystko będzie w porządku?
- Ja na prawdę nie chciałem. Popełniłem błąd, wiem o tym. Ale chciałbym go naprawić - podchodzi do mnie.
- Idź go naprawiać ze swoją nową dziewczyną. O nią też się założyłeś? - spojrzałam mu w oczy.
- Nie kocham jej, tylko ciebie.
- Ale ja ciebie już nie kocham Bartek.
- Powiedz to patrząc mi w oczy - uniósł mój podbródek do góry.
- Nie kocham cię - powiedziałam patrząc w niebieskie tęczówki bruneta. Odszedł bez słowa.
- Przeziębisz się - dochodzi do mnie głos Wojtka. Chwilę później na moich ramionach ląduje jego ciepła bluza - nie płacz. Nie warto - przytula mnie do siebie.
- Słyszałeś? - pociągnęłam nosem.
- Przypadkiem.. - westchnął.
- Głupia jestem, prawda ? - zaśmiałam się lekko.
- Nie jesteś - całuje mnie w czoło - kochasz go ?
- Nie - mówię patrząc mu w oczy - ale cały czas boli mnie to, że po raz kolejny ktoś się mną tak zabawił.
~*~
Siedzieliśmy z chłopakami w barze. Nagle w drzwiach zauważyłem Weronikę z Kubą. Spojrzałem na Natalią, siedzącą obok mnie. Nim się obejrzałem, Nika razem z Jarskim siedzieli z nami. Kiedy zeszło na temat Spały i naszych odpałów, chciałem włączyć się do rozmowy. Postanowiłem jednak siedzieć cicho. Atmosfera i tak jest już dziwna, więc wolałem nie pogarszać sprawy.
W którymś momencie, nie wiem nawet skąd, Nika trzymała w rękach gitarę. Czułem się dziwnie, kiedy zdałem sobie sprawę, o czym jest piosenka, którą wykonuje. Miała racje. Jestem kretynem. W pewnej chwili Nika tak po prostu wybiegła z baru.
- Wojtek zostaw ich, proszę. Muszą pogadać - Kuba zatrzymuje Włodarczyka, kiedy wybiegam za Weroniką.
Poczułem dziwne ukłucie z okolicach serca, kiedy Nika powiedziała mi, że mnie już nie kocha.
- Powiedz to patrząc mi w oczy - nie mogłem uwierzyć w jej słowa.
- Nie kocham cię.
Westchnąłem lekko i wróciłem do baru. W drzwiach minąłem się z Wojtkiem.
- Jeżeli dowiem się, że ją skrzywdziłeś.. - patrzę mu w oczy i siadam przy stoliku.
_________________________________________
Chyba jednak Bartek z Niką się nie spikną znowu :D
chyba, że tego chcecie, to coś się wymyśli.. ;p
wolicie, żeby była z Bartkiem czy z Wojtkiem ;> ?
Pozdrawiam ;*
sobota, 17 maja 2014
#23
Nadszedł dzień meczu. Wydaje mi się, że stresowałam się bardziej niż siatkarze. Wcale nie pomagał mi fakt, że Wojtek non stop się ze mnie nabija.
- To nie jest śmieszne, Włodarczyk - warczę wściekła, kiedy po raz kolejny dochodzi do mnie złośliwa uwaga przyjmującego.
- Spokojnie kochana, złość piękności szkodzi - otacza mnie ramieniem i czochra moje włosy.
- Wojtek! - nie powiem, że nie. nerwy mi powoli puszczają.
- Przepraszam - mówi widząc, że wcale mnie to nie bawi - nie denerwuj się tak. Przecież występowałaś już publicznie - uśmiecha się pokrzepiająco.
- Ale nie przed ponad dwu tysięczną widownią - wzdycham.
- Jest jeden plus - dźga mnie w bok - spotkasz swojego przyjaciela.
No tak, o Kubie mu opowiadałam, o Kurku nie koniecznie.. Podobno grają w tym samym klubie, więc spotkanie z jednym skutkuje również spotkaniem z drugim.
- Masz rację - opieram głowę na jego ramieniu.
Myślicie, że pomogło? W życiu! Zestresowałam się jeszcze bardziej.
- Nika, chodź na próbę - woła mnie Marlena. Próbowałam się wyplątać z objęć Wojtka, ale na nic mi się to nie zdało.
- Wypuścisz mnie? - wskazał na swój policzek. Wywróciłam oczami.
- Za dużo ode mnie wymagasz - dźgnęłam go w bok, dzięki czemu udało mi się uciec.
- Spokojnie, jeszcze się policzymy - krzyknął za mną. Odwróciłam się i ze śmiechem popukałam w głowę.
Razem z dziewczynami siedziałyśmy na jednej z trybun.
- Jak tam? - zagadnęła mnie Marlena.
- Stresik jest - uśmiechnęłam się lekko.
Porozmawiałyśmy chwilę. Moją uwagę przykuli jednak siatkarze wchodzący na boisko. Wojtek oczywiście non stop robił głupie miny w moim kierunku.
- Chyba ktoś tu cię bardzo polubił - zaśmiała się nasza pani kapitan.
- Czy ja wiem - wzruszyłam ramionami
Chwilę po nich na parkiecie pojawili się siatkarze Zaksy. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy zobaczyłam znajomą, rudą czuprynę. Zaraz zanim pojawił się Kurek. Odwróciłam twarz w drugą stronę. Nie chciałam się z nim konfrontować. Przynajmniej nie teraz.
Przerwa między pierwszym, a drugim setem należała do mnie.
- No idź - powiedział Wojtek, który rozgrzewał się z boku boiska - powodzenia - pocałował mnie w policzek i wrócił do rozgrzewki.
Spojrzałam w kierunku Kuby i Bartka. Przyglądali mi się z zaciekawieniem i wymieniali jakieś spostrzeżenia. Miałam nadzieję, że mnie nie poznają. W końcu po to się przefarbowałam i zmieniłam fryzurę..
Z głośników poleciała doskonale znana mi melodia. Odcięłam się od rzeczywistości i tańczyłam. Tak po prostu, jakbym była tutaj sama.
Kiedy skończyłam, spojrzałam na Kubę. Jego oczy przypominały monety pięciozłotowe. Uśmiechnęłam się do niego, ukłoniłam się i zbiegłam z boiska.
- Byłaś świetna - powiedziała Marlena, przytulając mnie - I czego ty się tak bałaś - zaśmiała się.
- Nie wiem - zawtórowałam jej.
Skra wygrywała 2:0. Między drugim, a trzecim setem wykonywałyśmy jeszcze jeden układ. Los, a raczej Marlena chciała, żebym stała w pierwszym rzędzie. Ponoć wykonywałam wszystko dokładnie.. Ale nie mnie to oceniać.. Dj Ucho puścił piosenkę. W odpowiednim momencie, zaczęłyśmy z dziewczynami tańczyć. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że przede mną nagle pojawił się Bartek. Stał na przeciwko mnie i bacznie obserwował moje ruchy. Zastygłam na moment.
Po chwili się ocknęłam i wróciłam do tańczenia. Odwróciłam wzrok i posłałam przepraszające spojrzenie Marlenie. Puściła mi oczko. Po wykonanym układzie zeszłyśmy z boiska.
- Przepraszam - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Przecież nic się nie stało. Tylko zastanawiam się, dlaczego zareagowałaś tak na tego chłopaka.. - spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Długo by opowiadać.. - wycieram policzek, po którym zaczęły spływać łzy.
- Mamy czas - uśmiecha się zachęcająco.
Czuję, że mogę jej zaufać. Opowiadam wszystko, począwszy od Daniela, na Bartku i Gośce kończąc.
- Dupek - kwituje krótko i przytula mnie.
Mecz kończy się szybkim 3:0 dla Skrzatów. Wychodzimy z niektórymi dziewczynami pogratulować chłopakom.
- Ekhem - słyszę za sobą. Wszyscy patrzą na mnie lekko zdziwieni.
- Kubuś! - piszczę i rzucam się na przyjaciela.
- Tęskniłem - szepcze mi do ucha, kiedy obraca mnie wokół własnej osi.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo - stawia mnie na ziemi.
- Witam w rodzinie rudzielców - śmieje się ze mnie.
- Wiedziałam, że będziesz się cieszył - wtóruję mu - poznaj proszę moich znajomych - przedstawiam ich sobie.
- Wyjeżdżamy dopiero jutro rano, więc dzisiaj cię porywam - otacza mnie ramieniem.
- Jasne - uśmiecham się do niego. Spoglądam na Wojtka. Zachowuje się dość dziwnie jak na niego, ale wolę nie wnikać
- Zdzwonimy się jeszcze, a teraz wybacz, ale muszę iść, rudzielcu - przytula, całuje mnie w czoło i odchodzi. Zupełnie jak Wojtek. Postanowiłam z nim porozmawiać. Przeprosiłam dziewczyny i skierowałam się w jego stronę. Rozbiegłam się i wskoczyłam mu na barana.
- Co się dzieje, Wojtuś? - zapytałam przytulając się do niego.
- Nic - mówi bez żadnych emocji.
- Przecież widzę - wzdycham i przystawiam swój policzek do jego.
- Nic się nie dzieje.
- Jesteś zazdrosny - zaśmiałam się.
- Nie jestem
- Jesteś
- Nie.
- Kochany - śmieję się i całuję jego policzek, po czym zeskakuję z jego pleców - nie bądź na mnie zły - staję przed nim.
- Nie jestem - pstryka mnie w nos i uśmiecha się.
- Na pewno ?
- Tak - przytula mnie do siebie.
- Możemy porozmawiać? - dochodzi do mnie głos zza moich pleców. Włodarczyk patrzy na mnie zdezorientowany. Zaciskam powieki i wzdycham lekko.
- Pójdę już.
- Nie Wojtek. Zostań. - łapię go za rękę. Kurek patrzy na niego wrogo.
- widzę, że szybko się pocieszyłaś - prycha - ale ja nie o tym tutaj. Wybaczysz mi kiedyś? - pyta z nadzieją.
- Bartuś kochanie! Tak mi przykro - na szyi wiesza mu się jakaś blondynka
- I ty mi masz czelność mówić, że to ja się szybko pocieszyłam? - śmieję się gorzko - dla twojej wiadomości od czasu, kiedy wyjechałam ze Spały, nie miałam nikogo - patrzę mu w oczy, łapię Wojtka za rękę i odchodzę.
- Dupek - mruczę pod nosem, kiedy jesteśmy już przy szatniach.
- Kto to był? - pyta zaciekawiony.
- Kiedy indziej Wojtuś - uśmiecham się lekko - do jutra - całuję go w policzek i wchodzę do szatni.
- To nie jest śmieszne, Włodarczyk - warczę wściekła, kiedy po raz kolejny dochodzi do mnie złośliwa uwaga przyjmującego.
- Spokojnie kochana, złość piękności szkodzi - otacza mnie ramieniem i czochra moje włosy.
- Wojtek! - nie powiem, że nie. nerwy mi powoli puszczają.
- Przepraszam - mówi widząc, że wcale mnie to nie bawi - nie denerwuj się tak. Przecież występowałaś już publicznie - uśmiecha się pokrzepiająco.
- Ale nie przed ponad dwu tysięczną widownią - wzdycham.
- Jest jeden plus - dźga mnie w bok - spotkasz swojego przyjaciela.
No tak, o Kubie mu opowiadałam, o Kurku nie koniecznie.. Podobno grają w tym samym klubie, więc spotkanie z jednym skutkuje również spotkaniem z drugim.
- Masz rację - opieram głowę na jego ramieniu.
Myślicie, że pomogło? W życiu! Zestresowałam się jeszcze bardziej.
- Nika, chodź na próbę - woła mnie Marlena. Próbowałam się wyplątać z objęć Wojtka, ale na nic mi się to nie zdało.
- Wypuścisz mnie? - wskazał na swój policzek. Wywróciłam oczami.
- Za dużo ode mnie wymagasz - dźgnęłam go w bok, dzięki czemu udało mi się uciec.
- Spokojnie, jeszcze się policzymy - krzyknął za mną. Odwróciłam się i ze śmiechem popukałam w głowę.
Razem z dziewczynami siedziałyśmy na jednej z trybun.
- Jak tam? - zagadnęła mnie Marlena.
- Stresik jest - uśmiechnęłam się lekko.
Porozmawiałyśmy chwilę. Moją uwagę przykuli jednak siatkarze wchodzący na boisko. Wojtek oczywiście non stop robił głupie miny w moim kierunku.
- Chyba ktoś tu cię bardzo polubił - zaśmiała się nasza pani kapitan.
- Czy ja wiem - wzruszyłam ramionami
Chwilę po nich na parkiecie pojawili się siatkarze Zaksy. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy zobaczyłam znajomą, rudą czuprynę. Zaraz zanim pojawił się Kurek. Odwróciłam twarz w drugą stronę. Nie chciałam się z nim konfrontować. Przynajmniej nie teraz.
Przerwa między pierwszym, a drugim setem należała do mnie.
- No idź - powiedział Wojtek, który rozgrzewał się z boku boiska - powodzenia - pocałował mnie w policzek i wrócił do rozgrzewki.
Spojrzałam w kierunku Kuby i Bartka. Przyglądali mi się z zaciekawieniem i wymieniali jakieś spostrzeżenia. Miałam nadzieję, że mnie nie poznają. W końcu po to się przefarbowałam i zmieniłam fryzurę..
Z głośników poleciała doskonale znana mi melodia. Odcięłam się od rzeczywistości i tańczyłam. Tak po prostu, jakbym była tutaj sama.
Kiedy skończyłam, spojrzałam na Kubę. Jego oczy przypominały monety pięciozłotowe. Uśmiechnęłam się do niego, ukłoniłam się i zbiegłam z boiska.
- Byłaś świetna - powiedziała Marlena, przytulając mnie - I czego ty się tak bałaś - zaśmiała się.
- Nie wiem - zawtórowałam jej.
Skra wygrywała 2:0. Między drugim, a trzecim setem wykonywałyśmy jeszcze jeden układ. Los, a raczej Marlena chciała, żebym stała w pierwszym rzędzie. Ponoć wykonywałam wszystko dokładnie.. Ale nie mnie to oceniać.. Dj Ucho puścił piosenkę. W odpowiednim momencie, zaczęłyśmy z dziewczynami tańczyć. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że przede mną nagle pojawił się Bartek. Stał na przeciwko mnie i bacznie obserwował moje ruchy. Zastygłam na moment.
Po chwili się ocknęłam i wróciłam do tańczenia. Odwróciłam wzrok i posłałam przepraszające spojrzenie Marlenie. Puściła mi oczko. Po wykonanym układzie zeszłyśmy z boiska.
- Przepraszam - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Przecież nic się nie stało. Tylko zastanawiam się, dlaczego zareagowałaś tak na tego chłopaka.. - spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Długo by opowiadać.. - wycieram policzek, po którym zaczęły spływać łzy.
- Mamy czas - uśmiecha się zachęcająco.
Czuję, że mogę jej zaufać. Opowiadam wszystko, począwszy od Daniela, na Bartku i Gośce kończąc.
- Dupek - kwituje krótko i przytula mnie.
Mecz kończy się szybkim 3:0 dla Skrzatów. Wychodzimy z niektórymi dziewczynami pogratulować chłopakom.
- Ekhem - słyszę za sobą. Wszyscy patrzą na mnie lekko zdziwieni.
- Kubuś! - piszczę i rzucam się na przyjaciela.
- Tęskniłem - szepcze mi do ucha, kiedy obraca mnie wokół własnej osi.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo - stawia mnie na ziemi.
- Witam w rodzinie rudzielców - śmieje się ze mnie.
- Wiedziałam, że będziesz się cieszył - wtóruję mu - poznaj proszę moich znajomych - przedstawiam ich sobie.
- Wyjeżdżamy dopiero jutro rano, więc dzisiaj cię porywam - otacza mnie ramieniem.
- Jasne - uśmiecham się do niego. Spoglądam na Wojtka. Zachowuje się dość dziwnie jak na niego, ale wolę nie wnikać
- Zdzwonimy się jeszcze, a teraz wybacz, ale muszę iść, rudzielcu - przytula, całuje mnie w czoło i odchodzi. Zupełnie jak Wojtek. Postanowiłam z nim porozmawiać. Przeprosiłam dziewczyny i skierowałam się w jego stronę. Rozbiegłam się i wskoczyłam mu na barana.
- Co się dzieje, Wojtuś? - zapytałam przytulając się do niego.
- Nic - mówi bez żadnych emocji.
- Przecież widzę - wzdycham i przystawiam swój policzek do jego.
- Nic się nie dzieje.
- Jesteś zazdrosny - zaśmiałam się.
- Nie jestem
- Jesteś
- Nie.
- Kochany - śmieję się i całuję jego policzek, po czym zeskakuję z jego pleców - nie bądź na mnie zły - staję przed nim.
- Nie jestem - pstryka mnie w nos i uśmiecha się.
- Na pewno ?
- Tak - przytula mnie do siebie.
- Możemy porozmawiać? - dochodzi do mnie głos zza moich pleców. Włodarczyk patrzy na mnie zdezorientowany. Zaciskam powieki i wzdycham lekko.
- Pójdę już.
- Nie Wojtek. Zostań. - łapię go za rękę. Kurek patrzy na niego wrogo.
- widzę, że szybko się pocieszyłaś - prycha - ale ja nie o tym tutaj. Wybaczysz mi kiedyś? - pyta z nadzieją.
- Bartuś kochanie! Tak mi przykro - na szyi wiesza mu się jakaś blondynka
- I ty mi masz czelność mówić, że to ja się szybko pocieszyłam? - śmieję się gorzko - dla twojej wiadomości od czasu, kiedy wyjechałam ze Spały, nie miałam nikogo - patrzę mu w oczy, łapię Wojtka za rękę i odchodzę.
- Dupek - mruczę pod nosem, kiedy jesteśmy już przy szatniach.
- Kto to był? - pyta zaciekawiony.
- Kiedy indziej Wojtuś - uśmiecham się lekko - do jutra - całuję go w policzek i wchodzę do szatni.
~*~
Pierwszy set nie poszedł po naszej myśli. Stałem w kwadracie dla rezerwowych i strasznie się denerwowałem. Chciałbym im pomóc, ale nie mogę. I to boli najbardziej. Nagle na boisko wybiegła dziewczyna łudząco podobna do Weroniki. Nie zgadzał się jedynie kolor i długość włosów.
- Kuba..? - zapytałem cały czas patrząc na dziewczynę - myślisz, że to może być..
- Nika - dokończył za mnie, kiedy zaczęła tańczyć.
Przez następny set, co chwilę spoglądałem w kierunku rudowłosej. Dalej nie mogłem uwierzyć, że to ona. Kiedy przechodziliśmy na drugą stronę boiska, cheerleaderki wybiegły na środek. Kiedy spostrzegłem, że Nika stoi centralnie przede mną, zatrzymałem się i przyglądałem jej ruchom. Spojrzała na mnie i zatrzymała się. Po chwili wróciła do tańczenia.
Po meczu, kiedy Kuba z nią rozmawiał poczułem lekkie ukłucie w okolicy serca. Chciałem do niej podejść, ale ona rzuciła się na Włodarczyka. Wyglądali jakby byli razem. Udało mi się przełamać i podszedłem.
- Możemy porozmawiać?
- Pójdę już.
- Nie Wojtek. Zostań - nie wiem, po co go zatrzymała. Gdyby wzrokiem można było zabijać..
- Widzę, że szybko się pocieszyłaś - zaśmiałem się - ale ja nie o tym tutaj - westchnąłem lekko - wybaczysz mi kiedyś?
- Bartuś kochanie! Tak mi przykro - cholera, Natalia..
- I ty mi masz czelność, mówić, że to ja się szybko pocieszyłam - zaśmiała się - dla twojej wiadomości od czasu, kiedy wyjechałam ze Spały, nie miałam nikogo.
Odeszła tak po prostu odeszła. Cholera. Patrzyłem jak oddala się z Włodarczykiem.
- Kto to był kochanie? - zapytała Natalia, patrząc mi w oczy.
- Teraz już nikt ważny - wzdycham, całuję ją w policzek i idę do szatni.
__________________________________________
Chyba jeszcze nigdy nie dodałam tutaj tak szybko nowego rozdziału :D
Nie wiem, co się ze mną dzieje haha :D
Piękne rozpoczęcie sezonu! ;D
A dzisiaj jaki obstawiacie wynik :D?
Dobra, nie męczę Was już :D
Pozdrawiam <3
czwartek, 15 maja 2014
#22
- Ej ruda! Może pójdziemy dzisiaj do mnie? - pyta się jeden z kolegów z nowej klasy. Odkąd stwierdziłam, że chce zacząć wszystko od nowa, postanowiłam się przefarbować i zmienić fryzurę. Takim oto sposobem, moje włosy zostały wycieniowane i rude. No co? W końcu rude jest wredne. Pasuje idealnie!
- Wiesz, wydaje mi się, że z taką twarzą to nawet moja babcia by się nie skusiła.. - puszczam do niego oczko i uśmiecham się sztucznie. Wychodzę z budynku szkoły, gdzie czeka już na mnie Wojtek.
- Wczoraj na treningu byłaś jeszcze blondynką - śmieje się na przywitanie.
- Jak ci coś nie pasuje to nie musisz na mnie patrzeć - dźgam go w brzuch i idę przed siebie.
- Ale przecież nie powiedziałem, że mi się nie podoba - otacza mnie ramieniem.
- Dobra, dobra -kręcę głową z politowaniem - gdzie mnie zabierasz?
- Na spacer - zaśmiałam się. Znam go od wczoraj, ale czuję, że nasza znajomość będzie inna niż wszystkie.
Po ponad dwugodzinnym spacerze wiem o nim chyba wszystko. Jakoś wcale nie przeszkadza mi to, że jest prawie 5 lat starszy. Nie ma między nami żadnej bariery.
- Cześć - mówię kiedy zamykam drzwi. Wchodzę do salonu i doznaję szoku.
- Chciałbym ci kogoś przedstawić - mówi tata. Spoglądam na dość postawnego mężczyznę, stojącego obok ojca - to Andrzej. Syn mojego brata.
-Weronika, dla znajomych Nika - podaję mu rękę - skądś cię znam - uśmiecham się.
- Andrzej jest siatkarzem.
- A ty wpadłaś w oko Włodiemu - zaczyna się śmiać - ciągle o tobie nawija.
- Faceci - wywracasz oczami, po czym oboje wybuchacie śmiechem.
Czas leci nieubłaganie. Jakieś 10 minut temu powinnam wyjść na trening.
- Cholera - zrywam się z miejsca i biegnę do swojego pokoju po torbę ze strojem.
- Weronika! - upomina mnie ojciec.
- Nie teraz. Spóźnię się! - krzyczę z korytarza, pospiesznie zakładając buty.
- Zawiozę cię - proponuje Andrzej.
- Mógłbyś? - uśmiecham się lekko.
- Jasne. Chodź - łapie mnie za rękę i ciągnie do auta.
5 minut później jesteśmy już pod halą.
- dziękuję, kochany jesteś - w przypływie emocji całuję go w policzek.
- polecam się na przyszłość - puszcza oczko - do zobaczenia po treningu - odjeżdża zanim zdążę mu odpowiedzieć. Biegiem ruszam w stronę szatni, przebieram się w ekspresowym tempie i wpadam zdyszana na halę.
- Przepraszam za spóźnienie.
- Ale trening jeszcze się nie zaczął - Marlena uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Odwzajemniłam gest i wzięłam się za rozciąganie.
Półtorej godziny później na halę zaczynają schodzić się siatkarze. Ci to są dopiero uzależnieni od swojej pracy! Mają jeszcze półgodziny, a Ci już siedzą na trybunach przebrani w stroje, bacznie przyglądając się naszym ruchom.
- Nika, bo wiesz, ja słyszałam o twoim występie w konkursie tanecznym.. - zaczęła Marlena - chciałabym zobaczyć ten układ. Mogłabyś nam go teraz zaprezentować? - uśmiecha się do mnie.
- Ale ja już nie pamiętam..
- Nika - kręci głową ze śmiechem.
- No dobra - wzdycham lekko.
Biorę z torby telefon, puszczam odpowiednią muzykę i wykonuję układ.
- Świetnie! - klaszcze w dłonie z zachwytu - zatańczyłabyś go na następnym meczu ?
- ale ja.. ja.. nie dam rady.. - przełykam głośno ślinę.
- Dasz, dasz - klepie mnie po policzku i zaczyna się śmiać - na dzisiaj to koniec. Do zobaczenia jutro.
Podchodzę do trybun, gdzie zostawiłam swoją wodę. Nie dane mi jest się jej napić, ponieważ jeden z Wielkoludów mi ją zabrał.
- Oddaj po dobroci - mówię zmęczona.
- A jeśli nie to co? - śmieje się ze mnie. Zresztą, nie tylko on. Cała Skra przygląda się z rozbawieniem naszej rozmowie.
- Włodarczyk kurwa no! - krzyczysz. Na hali momentalnie robi się cicho, po czym słychać tylko głośne "uuuuuuu" ze strony reszty siatkarzy.
- Nie przekonałaś mnie tą kurwą - bezczelnie odkręcił korek i napił się.
- Tak się chcesz bawić? - pytam z uśmiechem - dobra - wzdycham lekko i siadam mu na kolanach - oddasz mi wodę? - zapytałam obejmując jego szyję.
- Nie.
- Wojtuś - uśmiecham się słodko.
- Nie przekonałaś mnie - wolną ręką obejmuje mnie w pasie.
- Proszę - przybliżam swoją twarz do jego.
- Nnnie - jąka się.
- A teraz ? - ponawiam pytanie, kiedy nasze usta dzielą milimetry. Spogląda na moje wargi i przełyka ślinę ze zdenerwowania. W tym czasie zabieram mu butelkę, wstaję z jego kolan i z szerokim uśmiechem kieruję się do wyjścia. Słyszę tylko jak koledzy nabijają się z bruneta. Czuję na sobie jego spojrzenie.
- Poczekaj - krzyczy ku mojemu zdziwieniu. Dołącza do mnie w korytarzu przy szatniach - co to było ? - pyta przypierając mnie do ściany.
- Nie chciałeś po dobroci to trzeba było sobie jakoś radzić - całuję jego policzek, wymijam go i znikam za drzwiami szatni.
- Wiesz, wydaje mi się, że z taką twarzą to nawet moja babcia by się nie skusiła.. - puszczam do niego oczko i uśmiecham się sztucznie. Wychodzę z budynku szkoły, gdzie czeka już na mnie Wojtek.
- Wczoraj na treningu byłaś jeszcze blondynką - śmieje się na przywitanie.
- Jak ci coś nie pasuje to nie musisz na mnie patrzeć - dźgam go w brzuch i idę przed siebie.
- Ale przecież nie powiedziałem, że mi się nie podoba - otacza mnie ramieniem.
- Dobra, dobra -kręcę głową z politowaniem - gdzie mnie zabierasz?
- Na spacer - zaśmiałam się. Znam go od wczoraj, ale czuję, że nasza znajomość będzie inna niż wszystkie.
Po ponad dwugodzinnym spacerze wiem o nim chyba wszystko. Jakoś wcale nie przeszkadza mi to, że jest prawie 5 lat starszy. Nie ma między nami żadnej bariery.
- Cześć - mówię kiedy zamykam drzwi. Wchodzę do salonu i doznaję szoku.
- Chciałbym ci kogoś przedstawić - mówi tata. Spoglądam na dość postawnego mężczyznę, stojącego obok ojca - to Andrzej. Syn mojego brata.
-Weronika, dla znajomych Nika - podaję mu rękę - skądś cię znam - uśmiecham się.
- Andrzej jest siatkarzem.
- A ty wpadłaś w oko Włodiemu - zaczyna się śmiać - ciągle o tobie nawija.
- Faceci - wywracasz oczami, po czym oboje wybuchacie śmiechem.
Czas leci nieubłaganie. Jakieś 10 minut temu powinnam wyjść na trening.
- Cholera - zrywam się z miejsca i biegnę do swojego pokoju po torbę ze strojem.
- Weronika! - upomina mnie ojciec.
- Nie teraz. Spóźnię się! - krzyczę z korytarza, pospiesznie zakładając buty.
- Zawiozę cię - proponuje Andrzej.
- Mógłbyś? - uśmiecham się lekko.
- Jasne. Chodź - łapie mnie za rękę i ciągnie do auta.
5 minut później jesteśmy już pod halą.
- dziękuję, kochany jesteś - w przypływie emocji całuję go w policzek.
- polecam się na przyszłość - puszcza oczko - do zobaczenia po treningu - odjeżdża zanim zdążę mu odpowiedzieć. Biegiem ruszam w stronę szatni, przebieram się w ekspresowym tempie i wpadam zdyszana na halę.
- Przepraszam za spóźnienie.
- Ale trening jeszcze się nie zaczął - Marlena uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Odwzajemniłam gest i wzięłam się za rozciąganie.
Półtorej godziny później na halę zaczynają schodzić się siatkarze. Ci to są dopiero uzależnieni od swojej pracy! Mają jeszcze półgodziny, a Ci już siedzą na trybunach przebrani w stroje, bacznie przyglądając się naszym ruchom.
- Nika, bo wiesz, ja słyszałam o twoim występie w konkursie tanecznym.. - zaczęła Marlena - chciałabym zobaczyć ten układ. Mogłabyś nam go teraz zaprezentować? - uśmiecha się do mnie.
- Ale ja już nie pamiętam..
- Nika - kręci głową ze śmiechem.
- No dobra - wzdycham lekko.
Biorę z torby telefon, puszczam odpowiednią muzykę i wykonuję układ.
- Świetnie! - klaszcze w dłonie z zachwytu - zatańczyłabyś go na następnym meczu ?
- ale ja.. ja.. nie dam rady.. - przełykam głośno ślinę.
- Dasz, dasz - klepie mnie po policzku i zaczyna się śmiać - na dzisiaj to koniec. Do zobaczenia jutro.
Podchodzę do trybun, gdzie zostawiłam swoją wodę. Nie dane mi jest się jej napić, ponieważ jeden z Wielkoludów mi ją zabrał.
- Oddaj po dobroci - mówię zmęczona.
- A jeśli nie to co? - śmieje się ze mnie. Zresztą, nie tylko on. Cała Skra przygląda się z rozbawieniem naszej rozmowie.
- Włodarczyk kurwa no! - krzyczysz. Na hali momentalnie robi się cicho, po czym słychać tylko głośne "uuuuuuu" ze strony reszty siatkarzy.
- Nie przekonałaś mnie tą kurwą - bezczelnie odkręcił korek i napił się.
- Tak się chcesz bawić? - pytam z uśmiechem - dobra - wzdycham lekko i siadam mu na kolanach - oddasz mi wodę? - zapytałam obejmując jego szyję.
- Nie.
- Wojtuś - uśmiecham się słodko.
- Nie przekonałaś mnie - wolną ręką obejmuje mnie w pasie.
- Proszę - przybliżam swoją twarz do jego.
- Nnnie - jąka się.
- A teraz ? - ponawiam pytanie, kiedy nasze usta dzielą milimetry. Spogląda na moje wargi i przełyka ślinę ze zdenerwowania. W tym czasie zabieram mu butelkę, wstaję z jego kolan i z szerokim uśmiechem kieruję się do wyjścia. Słyszę tylko jak koledzy nabijają się z bruneta. Czuję na sobie jego spojrzenie.
- Poczekaj - krzyczy ku mojemu zdziwieniu. Dołącza do mnie w korytarzu przy szatniach - co to było ? - pyta przypierając mnie do ściany.
- Nie chciałeś po dobroci to trzeba było sobie jakoś radzić - całuję jego policzek, wymijam go i znikam za drzwiami szatni.
~*~
Czy coś się zmieniło? Żeby jedno! Tutaj wszystko jest inne. Treningi o wiele cięższe, ale dzięki temu udało mi się zapomnieć. W dalszym ciągu obwiniam się o to, że byłem takim kretynem, bo kto wie, jakby wyglądało teraz moje życie. Najważniejsze jest to, że pogodziłem się z sytuacją i skupiam się na treningach. Zaprzyjaźniłem się z chłopakami. Z Kubą mam trochę słabszy kontakt niż w Spale, ale chyba go rozumiem. Ważne, że w ogóle się do siebie odzywamy. Od niedawna spotykam się z Natalią. Jest zupełnie inna niż Nika. Może właśnie dlatego ją wybrałem? Sam nie wiem. Wiem tylko, że nie chcę popełnić tego samego błędu po raz kolejny.
____________________________________________
Co myślicie :D ?
Jakieś pomysły, co dalej? Bo u mnie żadnych xD
Czekam na propozycje :D
Pozdrawiam <3
Czytasz=Komentujesz=Motywujesz!
środa, 7 maja 2014
#21
Następnego dnia, kiedy dopakowywałam ostatnie rzeczy, rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
- Wyjdziesz przed internat? - usłyszałam wesoły głos taty - wiesz, byłem tu raz i nie bardzo pamiętam..
- Jasne - zaśmiałam się - zaraz będę.
Złapałam klucz, zamknęłam drzwi i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
- Kiedyś sobie zrobisz krzywdę przez tą nieuwagę - zaśmiał się Kuba. Podał mi rękę i pomógł wstać.
- Nie teraz Kubuś - minęłam jego i Bartka i zbiegłam po schodach. Stanęłam przed drzwiami głównymi i wzięłam głęboki oddech. Popchnęłam lekko drzwi i wyszłam na zewnątrz. Cała odwaga i radość, nagle ze mnie wyparowała, kiedy zobaczyłam, kto stoi przy moim ojcu. Tego różowego plastika, mogłabym jeszcze jakoś przełknąć, bo przecież nie można oceniać ludzi zbyt pochopnie.. No właśnie, mogłabym, ale nie mogę. Dlaczego ? Bo obok niej stoi Gośka i szczerzy się do mnie niemiłosiernie.
- Córeczko.. - zaczął nieśmiało tata.
- Może przedstawisz mi tą panią? - zlustrowałam ją od góry do dołu.
- Jasne - uśmiechnął się - poznaj proszę Julię, moją kobietę. Gosię pewnie znasz?
- Żartujesz, prawda?
- Będziemy siostrami! Cieszysz się? Ja bardzo - pisnęła Gośka.
- I może mi powiesz, że ona jedzie z nami nad morze ? - zignorowałam udawany entuzjazm tej jędzy.
- Nie, moja córcia zostaje w Spale - uśmiechnęła się serdecznie jej matka.
- Idź po swoje rzeczy, czeka nas długa podróż.
- Pojebało go do reszty. Że niby ona ma być moją siostrą? Niedoczekanie! - mamrotałam pod nosem, w drodze do pokoju.
- Możesz mi powiedzieć do kogo mówisz ? - zaśmiał się Rudy wraz z Kurkiem.
- Czasem trzeba pogadać z kimś na swoim poziomie.
- Dobra, dobra. Lepiej mi powiedz, kto cię tak zdenerwował?
- Nie teraz - spojrzałam wymownie na Bartka. Dostrzegłam w jego oczach smutek.
- Możemy porozmawiać? - spojrzałam na Kubę. Kiwnął twierdząco głową, uśmiechnął się lekko i zostawił nas samych - Chodź - pociągnął mnie za rękę.
- Tata kazał się zapytać, ile ci zejdzie - obok nas zmaterializowała się Gośka.
- Odpuść sobie, okej? Nie wiem, co kombinujesz ze swoją matką, ale ja na pewno nie dam się na to nabrać tak samo jak mój ojciec.
- Będziemy siostrami, może czas zakopać topór wojenny? - zaczęła się śmiać.
- Zapomnij - warknęłam i przyspieszyłam. Dołączył do mnie zdezorientowany Kurek.
- Chciałeś pogadać, a nie odezwałeś się ani jednym słowem - powiedziałam, kiedy usiedliśmy na jednej z ławek.
- Głupio wyszło - westchnął.
- To wszystko?
- Nie.. Chciałem cię przeprosić. Okej, na początku miała to być tylko głupia zabawa, a wyszło jak wyszło.. Na prawdę się w tobie zakochałem i..
- wiesz co Bartek? chyba nie chce tego słuchać.
- ale Nika..
- szczęścia życzę.
Wakacje nad morzem minęły całkiem szybko. Nim się obejrzałam, byłam już w Bełchatowie. Przyznam szczerze, że ta cała Julia nie jest taka zła. Nie wiem, do kogo wrodziła się Gośka, ale na pewno nie do matki. Jak się okazała, ojciec pracuje w nie jakimś tam klubie sportowym, tylko w Skrze. Został drugim trenerem młodzików. Niedawno zaczął si rok szkolny. Dość szybko zaaklimatyzowałam się w nowej szkole. Tata załatwił mi casting do tutejszego zespołu cheerleaderek, do którego bez problemu się dostałam.
Właśnie kończymy próbę, kiedy na halę wchodzą siatkarze Skry. Dla uściślenia, nie byli to młodzicy.
- Dobra dziewczyny, ostatni raz i kończymy - powiedziała Marlena. Darek, zwany również Dj Ucho, włączył nam muzykę. Kiedy wykonywałyśmy układ, mój wzrok napotkał zaciekawione spojrzenie pewnego bruneta. Posłałam mu lekki uśmiech i skupiłam się na tańcu.
- Nie jest źle, ale poćwiczcie jeszcze trochę w wolnej chwili. Jesteście wolne - uśmiechnęła się i wyszła z hali. Polubiłam ją. Marlena to bardzo pozytywna postać. Niby jest kapitanem, ale nie wywyższa się przez to. Wręcz przeciwnie.
- Jesteś nowa, prawda? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem - usłyszałam za sobą głos.
- Spostrzegawczy jesteś - zaśmiałam się.
- Może wyskoczymy gdzieś wieczorem? Do jakiegoś klubu, na drinka, czy coś ?
- Do klubu i na drinka raczej nie, chyba, że znasz taki, gdzie wpuszczają nieletnie - puściłam mu oczko - ale zastanawiam się, co się kryje pod tym "czy coś" - spojrzałam na niego.
- Jest tu kilka takich klubów, ale nie sądzę, żeby były to odpowiednie miejsca.. A że tak z ciekawości zapytam.. Ile masz lat?
- Nie wiesz nawet jak mam na imię, a już o wiek pytasz.. ? - zaśmiałam się.
- Boże - zdzielił sobie z otwartej dłoni w czoło - gdzie moje maniery! Wojtek jestem - wystawił w moim kierunku rękę.
- Weronika - trochę mnie zaskoczył, bo zamiast po prostu uścisnąć, pocałował delikatnie moją dłoń.
- No to może spacer?
- Z chęcią.
- Włodi, wziąłbyś się za trening, a czarowanie zostawił na później! - krzyknął, jak się nie mylę, Karol. Wyjęłam z torby długopis i wzięłam jego rękę.
- Możesz mi powiedzieć, co robisz?
- Chciałam zapisać ci mój numer, ale skoro nie chcesz.. - wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Poczekaj!- złapał mnie za ramię. Wyjął z dresowych spodni telefon i podał mi go - tak będzie szybciej - uśmiechnął się. Pokręciłam rozbawiona głową i wpisałam numer.
- Miłego treningu - oddałam mu urządzenie i wyszłam z hali Energia.
- Wyjdziesz przed internat? - usłyszałam wesoły głos taty - wiesz, byłem tu raz i nie bardzo pamiętam..
- Jasne - zaśmiałam się - zaraz będę.
Złapałam klucz, zamknęłam drzwi i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
- Kiedyś sobie zrobisz krzywdę przez tą nieuwagę - zaśmiał się Kuba. Podał mi rękę i pomógł wstać.
- Nie teraz Kubuś - minęłam jego i Bartka i zbiegłam po schodach. Stanęłam przed drzwiami głównymi i wzięłam głęboki oddech. Popchnęłam lekko drzwi i wyszłam na zewnątrz. Cała odwaga i radość, nagle ze mnie wyparowała, kiedy zobaczyłam, kto stoi przy moim ojcu. Tego różowego plastika, mogłabym jeszcze jakoś przełknąć, bo przecież nie można oceniać ludzi zbyt pochopnie.. No właśnie, mogłabym, ale nie mogę. Dlaczego ? Bo obok niej stoi Gośka i szczerzy się do mnie niemiłosiernie.
- Córeczko.. - zaczął nieśmiało tata.
- Może przedstawisz mi tą panią? - zlustrowałam ją od góry do dołu.
- Jasne - uśmiechnął się - poznaj proszę Julię, moją kobietę. Gosię pewnie znasz?
- Żartujesz, prawda?
- Będziemy siostrami! Cieszysz się? Ja bardzo - pisnęła Gośka.
- I może mi powiesz, że ona jedzie z nami nad morze ? - zignorowałam udawany entuzjazm tej jędzy.
- Nie, moja córcia zostaje w Spale - uśmiechnęła się serdecznie jej matka.
- Idź po swoje rzeczy, czeka nas długa podróż.
- Pojebało go do reszty. Że niby ona ma być moją siostrą? Niedoczekanie! - mamrotałam pod nosem, w drodze do pokoju.
- Możesz mi powiedzieć do kogo mówisz ? - zaśmiał się Rudy wraz z Kurkiem.
- Czasem trzeba pogadać z kimś na swoim poziomie.
- Dobra, dobra. Lepiej mi powiedz, kto cię tak zdenerwował?
- Nie teraz - spojrzałam wymownie na Bartka. Dostrzegłam w jego oczach smutek.
- Możemy porozmawiać? - spojrzałam na Kubę. Kiwnął twierdząco głową, uśmiechnął się lekko i zostawił nas samych - Chodź - pociągnął mnie za rękę.
- Tata kazał się zapytać, ile ci zejdzie - obok nas zmaterializowała się Gośka.
- Odpuść sobie, okej? Nie wiem, co kombinujesz ze swoją matką, ale ja na pewno nie dam się na to nabrać tak samo jak mój ojciec.
- Będziemy siostrami, może czas zakopać topór wojenny? - zaczęła się śmiać.
- Zapomnij - warknęłam i przyspieszyłam. Dołączył do mnie zdezorientowany Kurek.
- Chciałeś pogadać, a nie odezwałeś się ani jednym słowem - powiedziałam, kiedy usiedliśmy na jednej z ławek.
- Głupio wyszło - westchnął.
- To wszystko?
- Nie.. Chciałem cię przeprosić. Okej, na początku miała to być tylko głupia zabawa, a wyszło jak wyszło.. Na prawdę się w tobie zakochałem i..
- wiesz co Bartek? chyba nie chce tego słuchać.
- ale Nika..
- szczęścia życzę.
Wakacje nad morzem minęły całkiem szybko. Nim się obejrzałam, byłam już w Bełchatowie. Przyznam szczerze, że ta cała Julia nie jest taka zła. Nie wiem, do kogo wrodziła się Gośka, ale na pewno nie do matki. Jak się okazała, ojciec pracuje w nie jakimś tam klubie sportowym, tylko w Skrze. Został drugim trenerem młodzików. Niedawno zaczął si rok szkolny. Dość szybko zaaklimatyzowałam się w nowej szkole. Tata załatwił mi casting do tutejszego zespołu cheerleaderek, do którego bez problemu się dostałam.
Właśnie kończymy próbę, kiedy na halę wchodzą siatkarze Skry. Dla uściślenia, nie byli to młodzicy.
- Dobra dziewczyny, ostatni raz i kończymy - powiedziała Marlena. Darek, zwany również Dj Ucho, włączył nam muzykę. Kiedy wykonywałyśmy układ, mój wzrok napotkał zaciekawione spojrzenie pewnego bruneta. Posłałam mu lekki uśmiech i skupiłam się na tańcu.
- Nie jest źle, ale poćwiczcie jeszcze trochę w wolnej chwili. Jesteście wolne - uśmiechnęła się i wyszła z hali. Polubiłam ją. Marlena to bardzo pozytywna postać. Niby jest kapitanem, ale nie wywyższa się przez to. Wręcz przeciwnie.
- Jesteś nowa, prawda? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem - usłyszałam za sobą głos.
- Spostrzegawczy jesteś - zaśmiałam się.
- Może wyskoczymy gdzieś wieczorem? Do jakiegoś klubu, na drinka, czy coś ?
- Do klubu i na drinka raczej nie, chyba, że znasz taki, gdzie wpuszczają nieletnie - puściłam mu oczko - ale zastanawiam się, co się kryje pod tym "czy coś" - spojrzałam na niego.
- Jest tu kilka takich klubów, ale nie sądzę, żeby były to odpowiednie miejsca.. A że tak z ciekawości zapytam.. Ile masz lat?
- Nie wiesz nawet jak mam na imię, a już o wiek pytasz.. ? - zaśmiałam się.
- Boże - zdzielił sobie z otwartej dłoni w czoło - gdzie moje maniery! Wojtek jestem - wystawił w moim kierunku rękę.
- Weronika - trochę mnie zaskoczył, bo zamiast po prostu uścisnąć, pocałował delikatnie moją dłoń.
- No to może spacer?
- Z chęcią.
- Włodi, wziąłbyś się za trening, a czarowanie zostawił na później! - krzyknął, jak się nie mylę, Karol. Wyjęłam z torby długopis i wzięłam jego rękę.
- Możesz mi powiedzieć, co robisz?
- Chciałam zapisać ci mój numer, ale skoro nie chcesz.. - wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Poczekaj!- złapał mnie za ramię. Wyjął z dresowych spodni telefon i podał mi go - tak będzie szybciej - uśmiechnął się. Pokręciłam rozbawiona głową i wpisałam numer.
- Miłego treningu - oddałam mu urządzenie i wyszłam z hali Energia.
~*~
Jak mogłem dać jej wyjechać? Nie rozumiem już sam siebie. Zamiast walczyć, pokazać, że mi zależy, a ja tak po prostu dałem sobie spokój. Minęło już trochę czasu, a ja cały czas nie potrafię zapomnieć. Kuba mówi mi czasem, co u niej słychać, ale i tak nie wiem za wiele.. Wiem tylko tyle, że mieszka w Bełchatowie.
- Bartek, dyrektor prosił, żebyś razem z Kubą do niego poszedł - powiedział trener przed rozpoczęciem treningu.
- Jasne - zgarnął Jarskiego, który siedział jeszcze w szatni i chwilę później siedzieliśmy już w gabinecie wujka Igora.
- Mam dla was dobre wieści - uśmiechnął się - dzwonili do mnie z klubu w Kędzierzynie.. Chcieliby podpisać z wami kontrakt.
- Żartujesz? - spojrzałem na Kubę. Był tak samo zaskoczony jak ja.
- Prosili, żebym przekazał wam ich numer. To dla was ogromna szansa. Nie każdy tak szybko wchodzi na parkiety plusligi.
Mamy końcówkę września, niedługo zaczyna się sezon. Razem z Kubą jedziemy do Kędzierzyna. Dość szybko dogadaliśmy się z zarządem klubu. Fakt, faktem, nie obiecali nam, że będziemy wychodzić w pierwszej szóstce, ale jestem pewny, że przy tak świetnych zawodnikach, nauczymy się o wiele więcej.
________________________________________
Na potrzeby bloga, przyspieszyłam troszeczkę niektóre fakty, dlatego Włodi gra już w Skrze :D
mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie :D
Pozdrawiam <3
czwartek, 1 maja 2014
#20
- Cześć tato - powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Kiedy spojrzałem na wyświetlacz, jakoś nie bardzo mogłem uwierzyć, że do mnie dzwonisz - zaśmiał się - co się stało, że się odezwałaś?
- Przemyślałam to i owo. Chciałam cię prosić, żebyś mnie stąd zabrał. Fajnie byłoby odbudować nasze relacje.. - odpowiedziałam niepewnie.
- Chyba zapiszę to w kalendarzu.
- Tato!
- No już dobrze. W zasadzie to masz rację. Dużo ostatnio o tym myślałem.. Zauważyłem swoje błędy.. Dostałem pracę w klubie sportowym w Bełchatowie, także od września przepiszę cię do tutejszej szkoły. Z racji tego, że sama do mnie zadzwoniłaś, zrobię ci dłuższe wakacje. Do końca roku szkolnego zostały trzy tygodnie, więc wydaje mi się, że nie będzie problemu. Pojedziemy nad morze, co ty na to ? - zapytał podekscytowany.
- Jasne. Kiedy po mnie przyjedziesz?
- Jutro, albo pojutrze. Lepiej zacznij się pakować, bo znając ciebie...
- Tato! - przerwałam mu.
- No dobra, już przestaje - zaśmiał się - leć się żegnać, pakować, czy coś, a ja zadzwonię do dyrektora.
- Tato?
- Tak?
- Kocham cię - powiedziałam cicho.
- Wiem kochanie - westchnął - ja ciebie też. Do zobaczenia.
- Pa.
Troszeczkę nazmyślałam z tym poprawianiem relacji, ale postanowiłam na prawdę zrobić coś w tym kierunku. W końcu, ojca ma się tylko jednego, a nie chciałabym mieć z nim na pieńku do końca życia..
- Kiedy spojrzałem na wyświetlacz, jakoś nie bardzo mogłem uwierzyć, że do mnie dzwonisz - zaśmiał się - co się stało, że się odezwałaś?
- Przemyślałam to i owo. Chciałam cię prosić, żebyś mnie stąd zabrał. Fajnie byłoby odbudować nasze relacje.. - odpowiedziałam niepewnie.
- Chyba zapiszę to w kalendarzu.
- Tato!
- No już dobrze. W zasadzie to masz rację. Dużo ostatnio o tym myślałem.. Zauważyłem swoje błędy.. Dostałem pracę w klubie sportowym w Bełchatowie, także od września przepiszę cię do tutejszej szkoły. Z racji tego, że sama do mnie zadzwoniłaś, zrobię ci dłuższe wakacje. Do końca roku szkolnego zostały trzy tygodnie, więc wydaje mi się, że nie będzie problemu. Pojedziemy nad morze, co ty na to ? - zapytał podekscytowany.
- Jasne. Kiedy po mnie przyjedziesz?
- Jutro, albo pojutrze. Lepiej zacznij się pakować, bo znając ciebie...
- Tato! - przerwałam mu.
- No dobra, już przestaje - zaśmiał się - leć się żegnać, pakować, czy coś, a ja zadzwonię do dyrektora.
- Tato?
- Tak?
- Kocham cię - powiedziałam cicho.
- Wiem kochanie - westchnął - ja ciebie też. Do zobaczenia.
- Pa.
Troszeczkę nazmyślałam z tym poprawianiem relacji, ale postanowiłam na prawdę zrobić coś w tym kierunku. W końcu, ojca ma się tylko jednego, a nie chciałabym mieć z nim na pieńku do końca życia..
~*~
Zjebałem po całości. Mogłem jej powiedzieć wcześniej, sam. A tak?
- Zadowolona z siebie jesteś?! - warknąłem na Gośkę, która właśnie wychodziła z budynku szkoły, gdzie odbywał się konkurs.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, misiaczku - uśmiechnęła się promiennie i odeszła.
- Nie powinna tego mówić, ale pretensje możesz mieć sam do siebie. Po pierwsze zastanów się, po jaką cholerę wchodziłeś w ten cały zakład, a po drugie mogłeś wcześniej się obudzić i porozmawiać z Weroniką. No, ewentualnie trzeba było się nie angażować. Zresztą, przez to, że mnie w to wplątałeś, ja też ją straciłem - powiedział Jarski i odszedł w stronę ośrodka.
- Dlaczego on zawsze musi mieć rację? - zapytałem sam siebie.
- Dzień dobry - powiedział wujek, wchodząc do klasy.
- Dobry - mruknąłem, bazgrząc coś w zeszycie. Miejsce przede mną było puste. Zastanawiałem się, gdzie podziewa się Weronika.
- A koleżanki Wrony nie będzie? - zapytała z odczuwalną kpiną Gośka.
- Zaraz powinna przyjść się pożegnać.
- Jak to pożegnać?! - wyrwaliśmy się z Kubą w tym samym czasie. Spojrzałem na niego przerażony. W tym momencie drzwi do klasy się otworzyły. Kiedy weszła do środka, nie obdarzyła mnie nawet jednym spojrzeniem.
- Weronika przenosi się do innej szkoły z powodów rodzinnych - zaczął wujek.
- Przecież ona rodziny nie ma - ta to jak zwykle musi coś palnąć. Najchętniej wytargałbym Gośkę za te jej popalone włosy, ale co ja mogę zrobić.
- Posłuchaj mnie, nie pozwolę na takie zachowanie na mojej lekcji. Zostaniesz po zajęciach, jasne? - zapytał zirytowany wujek.
- Ta - wzruszyła ramionami.
- Tak jak wam mówiłem, to ostatni dzień waszej koleżanki tutaj. Mam nadzieję, że będziesz dobrze wspominać pobyt w tej szkole - uśmiechnął się do niej.
- Poza kilkoma sytuacjami na pewno - spojrzała na mnie wymownie. Chwilę później siedziała już na swoim miejscu.
~*~
Czułam się dziwnie. Wszyscy się na mnie patrzyli. Prawdziwych powodów mojego wyjazdu mogły się domyślać tylko trzy osoby. Usiadłam na swoim miejscu i starałam się cokolwiek notować, kiedy dostałam sms`a. Ostrożnie wyjęłam telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Trochę się zdziwiłam. Otworzyłam wiadomość.
Spotkajmy się proszę po lekcjach przed internatem.
Spojrzałam na Kubę, który wlepiał we mnie wyczekujące spojrzenie. Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Uśmiechnął się lekko, a usta ułożyły się w nieme "dziękuję"
Teraz, kiedy trochę ochłonęłam, zrozumiałam, że potraktowałam go troszeczkę za ostro. Fakt, przyjaźnimy się i powinien mi powiedzieć, ale po długich przemyśleniach podczas pakowania, doszłam do wniosku, że może nie chciał się mieszać w nasze sprawy. Odwzajemniłam uśmiech i zajęłam się lekcją.
Wyszłam przed internat. Rozejrzałam się. Na jednej z ławek siedział już Kuba. Westchnęłam ciężko, bo wiedziałam, że nie będzie to łatwa rozmowa. Podeszłam do ławki i usiadłam na niej.
- Będziemy tak siedzieć w ciszy ?
- Nie - zaśmiał się cicho - po prostu staram się to wszystko jakoś ogarnąć - westchnął - wiesz, ja na prawdę żałuję. Kiedy Bartek zakładał się z Fabianem, nie przepadaliście za sobą. Myślałem, że to wszystko skończy się jeszcze szybciej niż się zaczęło. Mimo wszystko, odradzałem mu, mówiłem, że to nie najlepszy pomysł, ale sama zdążyłaś się przekonać, jaki jest Kurek. Ja po prostu nie chciałem się mieszać..
- w cudze sprawy - dokończyłam za niego.
- Nie proszę cię o wybaczenie, bo wiem, że to i tak na wiele się nie zda. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że żałuję. Cholernie żałuję. Przepraszam - schował twarz w dłonie.
- Wiesz Kubuś, chyba nie potrafię się na ciebie gniewać - sadziłam mu palce między żebra.
- Mówisz poważnie ? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Byłabym chyba najgłupszą blondynką na świecie, gdybym pozwoliła sobie na utratę tak wspaniałego przyjaciela - uśmiechnęłam się do niego lekko. Chwilę później zostałam zamknięta w jego mocnym uścisku.
- Przepraszam - wyszeptał jeszcze raz do mojego ucha.
- No już, bo się rozkleję - zaśmiałam się cicho.
- Musisz wyjeżdżać?
- Wszystko jest już załatwione. Na razie jadę z ojcem nad morze, a od września będę chodzić do liceum w Bełchatowie.
- W zasadzie to nie tak daleko
- Masz rację. W dodatku istnieją telefony, skype. Damy radę - przytuliłam się do niego.
- Jakoś musimy - pocałował mnie w czoło
_________________________________________
Cześć Wam :D
Na początek chciałam Was przeprosić za długą nieobecność.
Doba ma zdecydowanie za mało godzin.. -.-
Jak już wcześniej pisałam, byłam na finale Skra - Resovia w niedzielę. :D
Widzieć na własne oczy mecz o złoto, koronację i tą radość.. BEZCENNE!
Upadliśmy, żeby wstać, Mistrza Polski nadszedł czas!
Mistrz, Mistrz Bełchatów! <3
Przepraszam, musiałam :D Emocje dalej trzymają, także mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :D
Pozdrawiam <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)