sobota, 28 czerwca 2014

#28

Rano obudziło nas pukanie do drzwi. Wojtek w pośpiechu zarzucił na siebie koszulkę i krótkie spodenki, leżące obok łóżka. Przeczesał rękę włosy, uśmiechnął się do mnie i poszedł otworzyć drzwi.
- Dzień dobry, starszy aspirant Marcin Błażejewski. Pan Włodarczyk? - doszedł do mnie głos z korytarza.
- Tak, a o co chodzi?
- Dostaliśmy zgłoszenie, że wbrew swojej woli przebywa u pana niejaka Weronika Wrona. Córka tego pana.
Jeszcze tego brakowało. Westchnęłam lekko.
- Weronika wiem, że tak jesteś. Wyjdź natychmiast. Wracamy do domu! - krzyknął mój ojciec.
- Nie wiem, o co panu chodzi. Niki tutaj nie ma.
- Daj spokój Wojtek - westchnęłam opierając się o framugę drzwi - nie warto - spojrzałam na ojca, później na policjanta - jestem tu z własnej, nieprzymuszonej woli, więc  nie wiem po co to zamieszanie.
- W takim razie nie możemy nic zrobić proszę pana - spojrzał na mojego ojca - do widzenia - uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko.
- Do widzenia - odwzajemniłam uśmiech. Wojtek zamknął drzwi i podszedł do mnie.
- Chyba wpadłaś w oko panu policjantowi - zaśmiał się, pstrykając mnie w nos.
- Gadasz głupoty panie Włodarczyk - dźgnęłam go w bok.
- Dobra, dobra. A to oczko to może do mnie było ? - uniósł jedną brew.
- Oj tam - wywróciłam oczami.
- Idę zrobić śniadanie, a ty się przebieraj, bo za godzinę musimy wychodzić na halę.
Włodarczyk zniknął w kuchni, a ja skierowałam się do pokoju. Wyjęłam z szafki ciuchy, podeszłam do okna. Mój ojciec robił awanturę policjantowi. Zaśmiałam się pod nosem.

Kiedy ubierałam się w łazience, rozległo się pukanie. Zawinęłam mokre włosy w ręcznik i poszłam otworzyć. Przekręciłam zamek i nacisnęłam klamkę. Później poczułam jedynie ból i stróżkę krwi spływającą po policzku.
- Pakuj się. Wracamy do domu - warknął.
- Nigdzie z tobą nie idę - do oczu napłynęły mi łzy. Zsunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłoniach.
- Wyraziłem się niejasno ?! - nachylił się nade mną.
- Zostaw mnie -wyszeptałam.
- Co się tutaj dzieje? - w korytarzu pojawił się Wojtek - jest pan zwykłym bydlakiem, a nie ojcem - złapał go za kołnierzyk koszuli i wyrzucił za drzwi - więcej ma się pan tu nie pokazywać - zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz w zamku - nic ci nie jest? - zapytał troskliwie, kucając obok mnie. Podniosłam głowę i odsunęłam rękę od policzka.
- Jezu Nika.. - wyszeptał - zbieraj się, jedziemy do szpitala.

Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Na policzku widnieje opatrunek. Nie obyło się bez szycia. W dodatku cały prawy bok twarzy mam posiniaczony. Westchnęłam lekko i opuściłam łazienkę.
- Może lepiej zostaniesz w domu? - zapytał z troską, pakując torbę treningową.
- Nie, będę czuła się bezpieczniej, jak nie będę sama.. - westchnęłam.
- Przepraszam, że nie zdołałem cię uchronić.. - podszedł do mnie i opuszkiem kciuka przejechał po opatrunku - tak właściwie, to czym on..
- Nie wiem - spuściłam głowę - nie obwiniaj się o coś, czemu nie jesteś winny. Gdyby nie ty, pewnie skończyłoby się to o wiele gorzej - uśmiechnęłam się lekko.
- Jesteś bardzo dzielna - przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno - musimy zgłosić to na policję.
- Nigdzie nie będziemy tego zgłaszać. To go rozwścieczy jeszcze bardziej.
- Nika - westchnął.
- Nie Wojtek. Nie idę na żadną policję.
- Nie przekonam cię, prawda? - spojrzał na mnie z góry.
- Nie - zaśmiałam się.

Jakiś czas później..

- Nie będę się wpraszać na krzywego - denerwowałam się.
- Żadnego krzywego. Moi rodzice sami cię zaprosili - uśmiechnął się.
- Ale ja tam nikogo nie znam - jęknęłam - zresztą. Wezmą nas za parę i zaczną nam planować wesele - wywróciłam oczami.
- To poznasz. A jak będą takie akcje, to zainterweniuję - uśmiechnął się.
- Muszę?
- Musisz - pstryknął mnie w nos.
- No dobra - westchnęłam - ale na sylwestra jedziesz ze mną do Kędzierzyna.
- Cwana jesteś - zaśmiał się.
- Przecież wiem - wyszczerzyłam się.
- Niech ci będzie - puścił mi oczko.

Święta u rodziny Włodarczyków minęły w bardzo miłej atmosferze. Ciotki Wojtka ubzdurały sobie, że jesteśmy parą. A ten mimo obietnicy, nie sprostował tego. O dziwo wszyscy przyjęli mnie bardzo życzliwie.
Do Bełchatowa wróciliśmy dzień przed moimi urodzinami. Tego dnia zdjęli mi szwy. Zostawiliśmy w domu rzeczy i ruszyliśmy w stronę szpitala. Postanowiliśmy się przejść, więc na miejscu byliśmy dopiero po 30 minutach. Nie obeszło się oczywiście bez kilometrowej kolejki. W ten oto sposób opuściliśmy szpitalne mury dopiero po prawie dwóch godzinach. Nie miałam odwagi spojrzeć w lustro.
- Świetnie to wygląda - mruknęłam, kiedy się przełamałam.
- Co jest? - Wojtek oparł się o framugę drzwi.
- Serio tego nie widzisz?
- Yyy.. Nie? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Zobacz jak ja wyglądam z tą szramą - jęknęłam - nigdzie jutro nie jedziemy.
- O nie moja droga. Pakuj się. Jutro rano wyjeżdżamy do Kuby i nie chcę słyszeć żadnego ale.
- A nie możesz się pobawić jutro u Karola? Ja zostanę w domu...
- Nawet nie ma takiej opcji. Pakuj się.
No i co mogłam zrobić? Nic. Kompletnie nic. Wojtek ma podobny charakter do mnie. Jest strasznie uparty. Spakowałam potrzebne rzeczy, wskoczyłam pod prysznic i poszłam spać.
Następnego dnia  z miną rasowego mordercy, zajęłam miejsce pasażera w wojtkowym samochodzie. Generalnie starałam się zachować powagę. Ta... Wojtek skutecznie mi to uniemożliwił. Skończył się na tym, że śpiewaliśmy piosenki, lecące w radiu. Po kilku godzinach jazdy, byliśmy już na miejscu. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Kuby. Odebrał po kilku sygnałach.
- Wyjdziesz po nas ? - zapytałam prosto z mostu.
- Jasne, już idę - czułam, że się uśmiecha. Schowałam telefon do kieszeni i oparłam się o samochód.
Nie mówiłam mu nic o ostatnim incydencie z ojcem, więc bałam się jego reakcji.
- Cześć - powiedziałam cicho, spuszczając głowę w dół. W ten sposób włosy zasłaniały mi bliznę.
- Co się dzieje ? - zapytał zdezorientowany, unosząc mój podbródek - o cholera.. co się stało.. ? - przyciągnął mnie do siebie i zamknął mnie w swoim silnym uścisku.
- Ojciec -westchnęłam lekko.
- Nosz kurwa jego mać! Rozszarpię go przy pierwszej nadarzającej się okazji.
- Będziemy tak stać? - sprytnie zmieniłam temat.
- Zapraszam w moje skromne progi - zaśmiał się - tylko są dwie rzeczy, które musicie wiedzieć.. - podrapał się po karku.
- Wyduś to z siebie - wywróciłam oczami.
- Po pierwsze mam tylko jeden pokój gościnny..
- Spoko, będziemy spać razem - uśmiechnęłam się do Wojtka.
- Mieszkam z Bartkiem - wypalił nagle.
- Wypadałoby wreszcie pogadać - westchnęłam lekko.

- Bartek cholera jasna! miałeś sprzątnąć tą torbę! - krzykną Kuba, potykając się o nią.
- Nie dramatyzuj, przecież mówiłem, że zaraz to zrobię - doszedł do nas jego głos. Chwilę późnie zmaterializował się w korytarzu.
- Cześć - powiedziałam cicho, widząc jego zaskoczenie.
- Cześć - wydukał - co ci się..
- Mały wypadek - przerwałam mu.
- Chodźcie, pokażę wam pokój - Kuba wybawił nas z krępującej sytuacji.
- Panie przodem - zaśmiał się i otworzył drzwi do jednego z pokoi. Kiedy weszłam do środka doznałam szoku, Nad oknem rozwieszony był średniej wielkości transparent z napisem " wszystkiego najlepszego Nika"
- Pamiętałeś - uśmiechnęłam się do niego.
- Wszyscy pamiętaliśmy - Wojtek przytulił mnie od tyłu i dał mi całusa w policzek. Czułam na sobie wzrok Bartka. Cholera. Mógłby dać sobie już spokój.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do nich.
- Jesteś dzisiaj gwiazdą wieczoru, więc zrób się na bóstwo - Kuba puścił mi oczko.

________________________________________
Także tego.. :D taka mała rekompensata za wczorajszy rozdział i brak jakichkolwiek wpisów przez dłuższy czas :D
No to co, wakacje czas zacząć :D ?
Wybieracie się gdzieś ;p ?
Pozdrawiam <3

15 komentarzy:

  1. Ależ mnie wkurwia ten jej ojciec. Dobrze, że ma Wojtka. Chociaż wolałabym żeby to był Bartek. Tak przez chwilę myślałam że Wojtkowi coś wypadnie i nie pojedzie do Kędzierzyna. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejkuuu... Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, i że nie skomentowałam poprzedniego, ale po prostu przed chwilą spostrzegłam, że wróciłaś :) Dziękuję <3
    A co do rozdziału... Jej ojciec przegina. Ona powinna to zgłosić, jak najszybciej... Dobrze, że jest Włodi. Nie chcę nawet myśleć, coby było bez niego... Bartek taki zazdrosny... I dobrze, bo ja tak bardzo chcę, żeby byli razem...
    Pozdrawiam ;33

    OdpowiedzUsuń
  3. o rany... Ojciec Weroniki jest jakiś psychiczny... Szkoda, ze dalej nagabuje ich w mieszkaniu Wojtka. Swoją drogą to było niemal pewne, ze Tojtek nie pospieszy z wyjaśnieniem, że nie są razem. Mam nadzieje, że to tylko kwestia czasu ;)
    Pamiętali o urodzinach- bardzo dobrze, od tego są przyjaciele. niemniej jednak trudno byłoby zapomnieć, skoro taka data ^^
    czekam na nastepny
    Łasica

    OdpowiedzUsuń
  4. Policja to tym ojcem powinna się zainteresować, a nie.
    Spotkanie z Kubą, przemieniło się w spotkanie również z Bartkiem. Urodziny bardzo ciekawe się zapowiadają.
    Cieszy mnie to, że nie spieszą się z Wojtkiem i w sumie nawet parą nie są, ale wszystko wyjdzie w praniu ;) Też czuję, że Bartek nie odpuści.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka rekompensata mi odpowiada :D Ojciec Niki powinien się leczyć. jak można tak sie znęcać nad własnym dzieckiem?! To chore! Dobrze, że ma najlepszych przyjaciół pod słońcem ;) Ciekawe, czy na tym Sylwestrze coś się wydarzy.. obstawiam, że tak i będzie to miało związek z Bartkiem.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. cudnie :) że dłuższy i wgl się pojawił tak szybko :)
    a co do rozdziału to akcja mnie zaskoczyła: nie sądziłam, że jej ojciec może się do czegoś takiego posunąć

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdzial :))
    Wolałabym żeby była z Bartkiem, ale cieszę sie że ma przy sobie kogoś takiego jak Wojtek. A no i Kuba :DD

    Za tydzien lecę do rodziców za granicę, a Ty masz jakieś plany?
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi taka rekompensata również odpowiada ;D Co do ojca Niki to serio jakiś chory człowiek. Chciałabym żeby Wera była z Wojtkiem no! Teraz nie mogę się doczekać tego sylwestra :D Będzie się działo...!
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej ojciec to bydlak. Jak on może własne dziecko tak bić i poniżać ?!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie;*
    http://jeszcze-sie-spotkamy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Jaki ten jej ojciec jest... Normalnie słów mi brak. Jak on tak może.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział 9 ;***
    http://siatkowkaandresztaswiata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham, kocham, kocham <3
    Boże, co za cham z tego jej ojca! Pfu! Co ja mówię! Jego to w ogóle ojcem nie można nazwać! Dobrze, że jest Wojtek. On zawsze jej pomoże :D Nawet fajnie, że rodzina Wojtka wzięła Nike za jego dziewczynę. Prawdę mówiąc to fajnie by było, jakby byli razem. A Bartek niech się wypcha. Niech teraz patrzy jaką zajebistą dziewczynę przez swoją głupotę stracił! Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się na tej imprezie ;)
    Pozdrawiam i czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy jej ojciec serio musi być takim idiotą? Ale są ludzie i parapetytak? xd
    Już nie mogę doczekać się następnego c: zapraszam do mnie zaawalcz.blogspot.com
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na http://moje-zycie-to-siatkowka.blogspot.com/2014/06/siedemnascie.html
    i :
    http://zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com/2014/06/rozdzia-drugi.html
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki Tobie, moja sympatia do włodiego rośnie xd chciałabym mieć taki przyjacioł jak rudy, czy włodi ;d a co do kurka, to szkoda mi go, bo juz wycierpiał ;p nie dręcz go za bardzo ;p znasz mnie i wiesz doskonale z kim chciaabym by wera była :D czytałam te moje zaległosci tutaj i kurcze za szybko doszłam do tego, że nie umiem doczekać sie następnego... musisz jak najszybciej napisać nowy ;p poinformuj mnie na gg i maltretuj, żeby przeczytała :P tęskniłam za tym opowiadaniem ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojciec to taki cham,jak można tak bić własne dzieci????
    Melduję że nadrobione wszystko :)
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń